Świetny mecz beniaminka I ligi. Wygrał z faworytem

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Timeout Polonia 1912 Leszno
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Timeout Polonia 1912 Leszno

Sobota, 18 marca 2017 roku, to ewidentnie nie był dzień czołowych drużyn I ligi koszykarzy. Legia przegrała z GKS-em, GTK z Notecią, a Sokół Łańcut na tarczy wyjechał z Leszna. Rewelacyjny beniaminek - Jamalex Polonia - wygrał 77:65.

Kapitalna była szczególnie pierwsza połowa w wykonaniu podopiecznych Łukasza Grudniewskiego. Zdobyli oni w niej 47 punktów przy 36 gości. Z tonu spuścili po przerwie, ale jeszcze bardziej wzmocnili obronę, efektem czego w całym spotkaniu stracili zaledwie 65 punktów.

Jamalex Polonia od kilku meczów ponownie gra w optymalnym zestawie ludzkim i to widać. Po kryzysie w postaci serii czterech porażek nie ma już śladu, ale nawet w nich leszczynianie grali nieźle. Owszem, przegrywali, ale było widać, iż głównym powodem są absencje w składzie - głównie dwóch obwodowych liderów - Jakuba Koelnera i Nikodema Sirijatowicza. Obaj może nie zagrali z Sokołem wielkiego meczu, ale swoje zespołowi i tak dali. Koelner miał pięć strat, ale zrehabilitował się 15-oma punktami. Sirijatowicz zaś rozgrywał mądrze, z nim na parkiecie drużyna była lepsza od rywali o 21 punktów. Zagrał zatem bardzo efektywne 21 minut, bo tyle czasu spędził w grze.

Sokół, pomimo że zagrał naprawdę słaby mecz, miał w nim swój moment. W połowie trzeciej kwarty zbliżył się do Jamalex Polonii na zaledwie 3 "oczka". Gospodarze ocknęli się jednak po tym, bo do końca tej części już tylko oni punktowali, dzięki czemu przed ostatnią kwartą prowadzili już różnicą 15 punktów - 65:50.

Ale z czym problemów nie ma już w Lesznie, są w Łańcucie. W ostatnim czasie Sokół może nie jest jednym wielkim szpitalem - bez przesady, ale też już od dłuższego czasu nie wszyscy zawodnicy są w pełni sił. Na domiar złego urazu w meczu doznał Marek Zywert, czyli jeden z najważniejszych zawodników Sokoła.

ZOBACZ WIDEO: Oktawia Nowacka nie mogłam uwierzyć, że to wydarzyło się naprawdę

Po starciu z początku drugiej kwarty z Maksymem Kulonem, który notabene zagrał świetny mecz - był zdecydowanie najlepszy tego dnia na parkiecie, Zywert musiał opuścić plac gry i już się na nim nie pojawił. Na pewno nie było to bez znaczenia, bo wiadomo, że 21-latek potrafi pociągnąć grę Sokoła, dać impuls, ale też grę uspokoić. A tego bardzo zabrakło - zwłaszcza w momencie, kiedy gospodarze od stanu 53:50 odjechali na 65:50, a goście popełniali w tym czasie błąd za błędem w postaci strat i złych decyzji.

Ostatnia kwarta to była formalność. Dariusz Kaszowski zarządził krycie strefą i co prawda początkowo przynosiło to skutek, ale co z tego, skoro jego gracze totalnie zacięli się w ofensywie i dobrej obrony nie potrafili przekuwać w punkty? Ostatecznie Jamalex Polonia zasłużenie wygrała, bo nie tyle, że wykorzystała słabszą ostatnio dyspozycję Sokoła, ale sama wraca na właściwe tory, co widać gołym okiem.

Łańcucianom porażka jednak nie zaszkodziła jakoś bardzo, gdyż wobec niespodziewanej porażki Legii z GKS-em Tychy, nadal są oni współliderami I ligi. A za plecami także spokojnie, bo przegrał mający trzy punkty straty GTK. Z kolei Jamalex Polonii wygrana dała awans w tabeli na 6. lokatę.

Jamalex Polonia 1912 Leszno - Max Elektro Sokół Łańcut 77:65 (21:18, 26:18, 18:14, 12:15)

Jamalex Polonia: Kulon 16, Koelner 15, Malona 10, Stępień 10, Rostalski 9, Kiwilsza 6, Milczyński 4, Sanny 4, Sirijatowicz 3, Trubacz 0.

Sokół: Czujkowski 17, Szymański 16, Klima 8 (10 zb.), Koszuta 8, Kulikowski 6 (12 zb.), Krajniewski 3, Zywert 3, Czerwonka 2, Sroka 2, Balawender 0.

[multitable table=776 timetable=493]Tabela/terminarz[/multitable]

Źródło artykułu: