Robert Skibniewski: Możemy być z siebie dumni

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

Koszykarze King Szczecin zrealizowali postawione przed nimi zadanie. Pokonali w 15. kolejce PLK AZS Koszalin 76:65. To była walka o ligowe punkty, prestiż i możliwość udziału w finałowym turnieju Pucharu Polski.

Derby województwa zachodniopomorskiego miały kilka wymiarów. King Szczecin w niedzielę wywalczył dziewiąte zwycięstwo w sezonie. To dało przepustkę do finałowego turnieju Pucharu Polski, który zostanie rozegrany w dniach 16-19 lutego. Team z Pomorza Zachodniego nie znajdzie się w gronie zespołów rozstawionych, ponieważ na półmetku rundy zasadniczej jest na siódmej pozycji w tabeli PLK. Może, więc trafić na mocnego rywala. Mimo tego faktu liczy, że nie zakończy turnieju już na etapie ćwierćfinałów.

- Ważne zwycięstwo. Bardzo chcieliśmy wygrać to spotkanie, żeby piąć się w górę ligowej tabeli i przede wszystkim wziąć udział w Pucharze Polski, który odbędzie się w Warszawie. Mamy nadzieję sprawić jakąś niespodziankę - zaznaczył w rozmowie z naszym portalem Robert Skibniewski.

Koszykarz po poprzednim meczu rozegranym w Azoty Arenie zwracał uwagę, że o porażce zadecydowała zbyt duża liczba straconych punktów. King Szczecin przegrał 8 stycznia z Energą Czarnymi Słupsk 74:80. W dwóch kolejnych pojedynkach było już pod tym względem zdecydowanie lepiej. Wilki pokonały Polfarmex Kutno 69:63 a następnie AZS Koszalin 76:65. - Moim zdaniem zagraliśmy jedno z najlepszych spotkań w defensywie. Cieszę się bardzo i jestem pełen optymizmu. Mamy przygotowany plan defensywny do każdego meczu. Wiemy, co należy robić. Cała zabawa polega tylko na tym, żeby wyjść na parkiet i zrobić to. Raz jest z tym lepiej a raz gorzej. Na szczęście idzie to w dobrą stronę. Robimy postępy i mam nadzieję, że nasza gra z meczu na mecz będzie wyglądała coraz lepiej - podkreślił rozgrywający.

Pierwsza połowa niedzielnego meczu była dla miejscowych kibiców sporym zaskoczeniem. Ich zespół spudłował wszystkie próby trzypunktowe. Oddał również tylko siedem rzutów z dystansu, więc zdecydowanie mniej niż zwykle. Prowadził jednak 33:28. Po przerwie poprawił skuteczność i nie musiał gonić rywala a mógł uzyskać nad nim bezpieczną przewagę. - Dlatego wracam do tego, że obrona była kluczem. Możemy być z siebie dumni. Gratulacje dla chłopaków, trenerów i kibiców. Cieszymy się niezmiernie z tego zwycięstwa - tłumaczył koszykarz, który w derbowym starciu miał cztery asysty oraz trzy punkty.

King Szczecin to zespół wyżej notowany w tabeli od zajmujących 13. Lokatę Akademików. To jednak goście mieli serię trzech zwycięstw z rzędu. To sprawiło, że gospodarze musieli ich potraktować bardzo poważnie. - AZS w tym roku kalendarzowym jeszcze nie przegrał żadnego spotkania. Byliśmy bardzo uczuleni na ich grę. Trenerzy przez cały tydzień tłumaczyli nam, na czym się należy koncentrować. Myślę, że spełniliśmy te założenia, dlatego cieszymy się, że udało nam się przerwać zwycięską passę AZS-u. Myślę, że gra mogła się podobać - ocenił doświadczony rozgrywający.

ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka wspomina, jak poskromiła pijanego adoratora

Komentarze (0)