W środowy wieczór TBV Start Lublin odniósł drugie zwycięstwo w bieżącym sezonie Polskiej Ligi Koszykówki, sensacyjnie pokonując przed własną publicznością Rosę Radom 64:63. Od początku meczu dwunastej kolejki gospodarze dzielnie dotrzymywali kroku faworyzowanym rywalom, przegrywając po pierwszej kwarcie zaledwie 16:17. Przed zejściem do szatni wyszli na minimalne prowadzenie.
O losach spotkania zadecydowała emocjonująca końcówka, w której więcej "zimnej krwi" zachowali podopieczni Davida Dedka. - Chciałbym pogratulować Rosie, bo to był twardy i ciężki mecz. Rywale zagrali naprawdę dobrze. Oczywiście nie trafili paru rzutów, ale było to częściowo spowodowane naszą dobrą obroną - podkreślił.
- Z drugiej strony gratulacje dla każdego zawodnika, który wszedł na boisko w naszej drużynie, bo zagraliśmy na sto procent. Była to nasza najlepsza obrona, od kiedy jestem tutaj - zaznaczył szkoleniowiec. Wcześniej, również pod jego wodzą, Start ograł Polpharmę Starogard Gdański 100:99.
W szeregach wicemistrzów Polski wyróżnił się Gary Bell, który uzyskał 18 "oczek" i był najlepszym punktującym spotkania. - Mieliśmy trochę problemów z ograniczeniem Bella, jednak w drugiej połowie to poprawiliśmy. Zagraliśmy twardo w obronie, to nam dało okazje do szybkich ataków, z czego dobrze korzystaliśmy. W konsekwencji wygraliśmy ten mecz - kontynuował Dedek.
Lublinianie sprawili mega niespodziankę. Przed rozpoczęciem pojedynku w Hali Globus zajmowali ostatnie miejsce w tabeli i byli skazywani na pożarcie w konfrontacji z radomianami. - Cieszę się bardzo z tego zwycięstwa i to jest zachęta do tego, że ciężkie treningi popłacają. Mamy potencjał i musimy to wykorzystać - zakończył trener.
ZOBACZ WIDEO Lotto Ekstraklasa zapadła w zimowy sen. Kto zaskoczył, kto rozczarował?