W niedzielny wieczór ACK UTH Rosa przegrała ze Zniczem Basket 57:67. Choć początkowe dwie kwarty nie były w wykonaniu gospodarzy złe - remisowali 30:30 - o tyle o kolejnych dwóch odsłonach chcieliby zapewne jak najszybciej zapomnieć. Pruszkowianie również nie prezentowali się najlepiej - przez kilka minut nie potrafili znaleźć drogi do kosza, zresztą tak samo jak rywale - lecz zagrali ze zdecydowanie większą wolą walki i zaangażowaniem. To się opłaciło.
Bardzo słabo wypadli podopieczni Karola Gutkowskiego w statystykach. Praktycznie w każdym elemencie spisali się gorzej od przyjezdnych. Zaprezentowali fatalną skuteczność w rzutach z dystansu, trafiając zaledwie trzy na 23 próby. Dla porównania - goście wykorzystali sześć z 22 podejść w tym elemencie.
- Przeciwnicy dobrze zacieśniali strefę podkoszową, podwajając i potrajając Seida Hajricia. Przez to musieliśmy rozrzucać piłkę na obwód. Rzucaliśmy jednak fatalnie "za trzy" - przyznał po ostatniej syrenie Damian Jeszke.
Młody skrzydłowy zdobył dziewięć punktów przez blisko 28 minut spędzonych na parkiecie. Jego efektywność wyniosła 4/9 z gry, w tym 1/4 zza linii 6,75 m. Ponadto miał dwie zbiórki i tyle samo asyst.
[color=black]ZOBACZ WIDEO: Mógł być najlepszy, ale... Portugalczycy wspominają Andrzeja Juskowiaka
[/color]
- Zawodnicy Znicza zdominowali nas także na deskach - zauważył Jeszke. Trudno z jego słowami się nie zgodzić - podopieczni Marka Zapałowskiego zebrali 37 piłek z obu tablic, w tym 11 z atakowanej. Miejscowi zanotowali z kolei 28 zbiórek, w tym osiem w ofensywie.
Z bardzo dobrej strony zaprezentował się Mikołaj Stopierzyński, jeszcze w zeszłym sezonie reprezentujący barwy ACK UTH Rosy. Zapisał na swoim koncie 12 "oczek", kilkukrotnie popisując się efektownymi wsadami. - Mikołaj penetrował z dużą łatwością. Zagraliśmy za miękko w obronie - nie ukrywał Jarosław Wróbel, jeden z członków sztabu szkoleniowego drużyny z Radomia.