Dramat koszykarza Siarki Tarnobrzeg. Będzie musiał zakończyć karierę?

WP SportoweFakty / Karol Słomka
WP SportoweFakty / Karol Słomka

Wydawało się, że uraz Mfona Udofii, jakiego nabawił się w Lublinie nie jest groźny. Badania wykazały jednak, że Amerykanin ma wrodzoną wadę, która uniemożliwia mu rywalizację co najmniej do końca obecnego sezonu.

25-letni Amerykanin miał załatać lukę w rotacji trenera Zbigniewa Pyszniaka po tym, jak nie sprawdził się Eugene Harris, a Josh Miller przyleciał do Polski z dużą nadwagą. Wydawało się, że trzeci rozgrywający sprosta oczekiwaniom. Pierwsze spotkania pokazały, że Mfon Udofia ma potencjał. Im dłużej przebywał w Tarnobrzegu, grał jednak gorzej. W spotkaniu ze Startem Lublin wystąpił na parkiecie tylko 15 minut. Początkowo wydawało się, że zawodnik ma problemy z pachwiną.

- Udofia wypada nam z rotacji już do końca sezonu. Nikt nowy nie przyjdzie, bo już za późno. Poza tym obcokrajowiec to jest ogromny wydatek - mówi Pyszniak.

Co dolega Amerykaninowi? Sprawa jest dość skomplikowana, a pewne jest jedynie to, że Siarka Tarnobrzeg będzie miała do końca sezonu ogromny problem z obsadą pozycji obwodowych. Na uraz znów narzeka Gary Bell. Jednym zdrowym zawodnikiem, który może odpowiadać za rozegranie jest w tym momencie Jakub Zalewski.

- Mówił, że odczuwa ból. Przeszedł badania, okazało się, ze ma wrodzoną wadę. To problem z biodrami, który uniemożliwia mu normalną rywalizację. Każdy go pytał, czemu on tak dziwnie chodzi, a on odpowiadał, że ma tak od urodzenia. Nie wiem, jak on całe życie funkcjonował. Twierdzi, że nigdy mu tego nie badali - wyjaśnia trener Siarki.

Do tej pory Udofia zdobywał w każdy spotkaniu ponad 13 oczek, dokładając do tego dwie zbiórki i dwie asysty. Nietypowe problemy stawiają pod dużym znakiem zapytania dalszą karierę Amerykanina.

- Lekarze powiedzieli, że absolutnie nie nadaje się do trenowania, a już tym bardziej do gry. Jesteśmy w kropce. Będziemy walczyć, jakby się coś udało urwać, to nie będzie źle. Gdyby wrócił na parkiet, to mógłby zostać nawet kaleką. Nie wezmę tej odpowiedzialności na siebie - dodaje Zbigniew Pyszniak.

Źródło artykułu: