Każde derby cechują się podwójnym ciężarem gatunkowym. Nie inaczej będzie w poniedziałkowym starciu Śląska Wrocław z PGE Turowem Zgorzelec. Choć oba zespoły nie są tak silne jak kiedyś, to ich wzajemne pojedynki elektryzują podobnie.
Jedni i drudzy nie są jak na razie w czubie tabeli. Trener Emil Rajković zdążył odmieć już nieco styl Śląska, ale nie przełożyło się to dotąd na dobre wyniki w polskiej lidze. Pod wodzą Macedończyka WKS na parkietach TBL musiał w trzech kolejnych spotkaniach przełknąć gorycz porażki. Lepsze od trójkolorowych okazały się zespoły Anwilu Włocławek, Startu Lublin i BM Slam Stali Ostrów Wielkopolski. Wrocławianie z zaledwie dwoma triumfami i aż siedmioma porażkami na koncie zajmują odległą, czternastą pozycję.
- To sprawia, że nie możemy już w ogóle przegrywać w tej lidze i liczę na to, że mecz z Turowem będzie tym przełomowy od którego rozpoczniemy serię zwycięstw - przyznaje Witalij Kowalenko.
Zgorzelczanie pokonali ostatnio na własnym parkiecie zarówno MKS Dąbrowę Górniczą, jak i AZS Koszalin, dzięki czemu podreperowali swój bilans, który nadal jak na aktualnych wicemistrzów Polski nie wygląda zbyt zadowalająco (3-5).
- Uwielbiam derby, choć przyznam szczerze, że nie wiedziałem o tym, że ten typ pojedynków dotyczy także naszych spotkań z Turowem. Na pewno będzie więc ciekawie. My musimy przełamać się w TBL i zacząć grać po prostu swoje. Ostatnio w meczu ze Stalą nie było za dobrze. Staraliśmy się, walczyliśmy do końca, ale nie udało się wygrać - kontynuuje silny skrzydłowy wrocławian.
Podopieczni trenera Piotra Ignatowicza w przeciwieństwie do Śląska zakończyli już swoją przygodę z europejskimi pucharami. Czarno-zielonym z bilansem 2-4 trudno było uzyskać awans do kolejnej rundy. Wrocławianie lepiej niż w TBL radzą sobie jednak właśnie na arenie międzynarodowej. W ostatniej kolejce fazy grupowej przypieczętowali swój awans zwycięstwem nad silnym Royalem Hali Gaziantep.
- Mam nadzieję, że po pokonaniu Royalu, który dysponuje budżetem na poziomie 5 milionów dolarów, będziemy mieć więcej wiary w siebie. Turcy w przełożeniu na polskie warunki to taki Stelmet i to my byliśmy w stanie ich pokonać. Myślę, że po tym jak gramy w lidze, to my sami nie spodziewaliśmy się tego, że wyjdziemy z grupy - przyznaje Kowalenko.
Reprezentanci Śląska i Turowa mieli już okazję zmierzyć się ze sobą w przedsezonowym sparingu. Wówczas do jego rozstrzygnięcia konieczna była dogrywka w której lepsi okazali się aktualni wicemistrzowie Polski. Zespół z przygranicznego miasta triumfował 106:99, a 22 punkty zdobył Cameron Tatum. Wrocławianie mieli problem także z powstrzymaniem ofensywnych umiejętności Filipa Dylewicza, który zaaplikował im 17 ”oczek”. To właśnie za pilnowanie doświadczonego 36-latka może być odpowiedzialny Kowalenko.
- Pamiętamy ten sparing i wiemy czego możemy się po nich spodziewać. Turów nie jest tak mocnym jak w ostatnich latach. Myślę, że jesteśmy z nimi na podobnym poziomie. O zwycięstwie mogą więc zadecydować szczegóły. Musimy przede wszystkim zatrzymać ich kluczowych zawodników - podsumowuje Witalij Kowalenko.