Do przerwy jednak nic nie wskazywało na to, że drużyna z Zagłębia Dąbrowskiego sięgnie po wygraną. Sopocianie grali lepiej i prowadzili 38:31. Dobrze prezentowali się Marcin Dutkiewicz i Josip Bilinovac.
- Uważam, że w pierwszej połowie prezentowaliśmy się całkiem nieźle. Nasza obrona była bardzo przyzwoita. To pozwoliło nam zbudować przewagę. Uważam, że w dwóch pierwszych kwartach nasza gra mogła się podobać - komentuje Zoran Martić, szkoleniowiec Trefla Sopot.
Dlaczego w takim żółto-czarni nie dowieźli prowadzenia do samego końca? Jaki element o tym zdecydował? Słoweński trener Trefla nie ma żadnych wątpliwości, że to przez słabą postawę w defensywie jego zespół musiał uznać wyższość rywali.
- W drugiej połowie nasza obrona kompletnie przestała funkcjonować. Nie przypominaliśmy zespołu z pierwszej odsłony. Nawet nie zbliżyliśmy się do tego poziomu. Pozwoliliśmy rywalom na rzucanie z otwartych pozycji i oni to skrzętnie wykorzystali. Szczególnie karcił nas Dower, który zdobywał wiele łatwych punktów - zaznacza Martić.
- Kluczowym momentem spotkania był rzut z dystansu z faulem Dowera. Wówczas był wynik po 60 i po tym trafieniu gospodarze odskoczyli na cztery oczka. Ten rzut nas dobił - dodaje Słoweniec.
Drugą połowę sopocianie przegrali aż 29:45. Na nic zdały się popisy strzeleckie Dutkiewicza i Bilinovaca, którzy razem zdobyli 27 punktów. 10 oczek dołożył Grzegorz Kulka.
- Gospodarze ruszyli na nas i byliśmy pod presją, z którą nie umieliśmy sobie poradzić - wyjaśnia Martić.