Jeszcze przed rozpoczęciem czwartej kwarty drużyna ze stolicy Polski miała o aż 11 punktów więcej, niż lider Orlen Basket Ligi. Było 71:60 i zapowiadało się na niespodziankę. Ale Anwil pokazał wielki charakter.
Grą włocławian świetnie dowodził Kamil Łączyński. Doświadczony polski rozgrywający dał Anwilowi znak do odrabiania strat i o mały włos zostałby bohaterem meczu.
Łączyński trafił spektakularny rzut za trzy na 0,9 sekundy przed końcem czwartej kwarty, doprowadzając do stanu 87:84. Wydawało się, że jest po wszystkim.
Trener Krzysztof Szablowski miał jednak jeszcze przerwę na żądanie, z której skorzystał. Do piłki uwolnił się Janari Joesaar i przymierzył z dystansu! Estończyk, były zawodnik Anwilu, trafił zza łuku i w niesamowity sposób doprowadził do dogrywki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Maria Szarapowa zachwyciła w Davos
Dzikom udało się przedłużyć nadzieje na końcowy sukces, ale rywale szybko im je odebrali. W dodatkowej odsłonie błyszczeli Michał Michalak oraz Justin Turner, a Anwil po świetnym meczu zwyciężył 101:94 i szybko podniósł się po ostatniej porażce z Zastalem Zielona Góra.
Michalak rzucił 26 punktów, Turner miał 17 oczek, a Łączyński dodał 16 punktów i osiem asyst. Dla Dzików 18 punktów wywalczył John Fulkerson.
Drużyna z Warszawy po niedzielnym meczu legitymuje się bilansem 8-9 i jest na dziewiątym miejscu w tabeli. Anwil wciąż prowadzi (bilans 14-3).
Wynik:
Dziki Warszawa - Anwil Włocławek 94:101 po dogrywce (12:23, 29:15, 30:22, 16:27, 7:14)
Dziki: John Fulkerson 18, Janari Jõesaar 17, Mateusz Szlachetka 14, Denzel Andersson 14, Andre Wesson 10, Grzegorz Grochowski 10, Nikola Radičević 7, Mateusz Bartosz 0, Jarosław Mokros 0, Piotr Pamuła 0.
Anwil: Michał Michalak 26, Justin Turner 17, Kamil Łączyński 16, Dj Funderburk 16, Nick Ongenda 9, Karol Gruszecki 6, Luke Petrasek 5, Ronald Jackson Jr. 4, Ryan Taylor 2, Bartosz Łazarski 0, Krzysztof Sulima 0.