Bardzo trudno napisać coś dobrego o grze Legii w trakcie pierwszej połowy domowego spotkania z PGE Startem. Podopieczni Ivicy Skelina - poza pierwszym fragmentem gry, gdy prowadzili 7:0, a następnie 9:2 - stanowili jedynie tło dla przyjezdnych, wśród których świetnie funkcjonowały rzuty trzypunktowe.
To właśnie dzięki temu elementowi gry lublinianie jeszcze w pierwszej kwarcie nie tylko odrobili wszystkie straty, ale też poszli za ciosem, z którego Legia lekko wybudziła się dopiero w momencie, gdy tablica wyników wskazywała 9:10.
Gdy z kolei na 3,5 minuty przed końcem tej części było 11:10 dla legionistów, rywale wrzucili drugi, trzeci i czwarty bieg i trafili jeszcze pięć trójek, dzięki którym po pierwszych dziesięciu minutach PGE Start prowadził w hali OSiR na warszawskim Bemowie 27:13!
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Maria Szarapowa zachwyciła w Davos
Jak się ostatecznie okazało, była to kwarta, która ustawiła cały mecz. Wypracowana przewaga pozwoliła bowiem zespołowi z Lublina kontrolować mecz, a Jakub Karolak, a więc były gracz Legii, już po dwudziestu minutach miał na swoim koncie 19 punktów. Był to tym samym jeden z najlepszych występów niskiego skrzydłowego w całym sezonie.
Wśród gospodarzy jedynie Kameron McGusty podjął walkę w I połowie, ale warto zauważyć indolencję ławki rezerwowych gospodarzy. Do przerwy zdobyła ona zaledwie dwa "oczka", które były autorstwa Sama Sessomsa. Dla porównania rezerwowi gości do przerwy zdobyli aż 36 punktów, bowiem Karolak zaczął ten mecz na ławce.
W drugiej połowie Legia grała nieco lepiej, ale nie na tyle, by jakkolwiek zagrozić drużynie Wojciecha Kamińskiego, która cały czas miała ten mecz pod kontrolą. Do przerwy zupełnie niewidoczny w PGE Starcie był Courtney Ramey, który całą swoją zdobycz uzyskał po zmianie stron.
Tym samym to właśnie on wszedł w buty Karolaka i utrzymywał lublinian na bezpiecznym prowadzeniu. Ostatecznie goście osiągnęli w stolicy jeszcze jeden ważny cel. W spotkaniu rozegranym w pierwszej rundzie sezonu 2024/25 lublinianie przegrali u siebie z Legią 78:89.
Wygrywając więc w Warszawie dwunastoma punktami, ekipa PGE Startu nie tylko uciekła legionistom na dwa punkty w tabeli, ale ma też lepszy +/- w bezpośrednich starciach, co na koniec sezonu może mieć istotne znaczenie przy ewentualnym równym bilansie obu tych ekip.
Legia Warszawa - PGE Start Lublin 76:88 (13:27, 19:24, 25:18, 19:19)
Legia: Kameron McGusty 16, Andrzej Pluta 15, Sam Sessoms 12, Mate Vucić 10, Ojars Silins 9, Maksymilian Wilczek 7, Michał Kolenda 3, Dominik Grudziński 2, EJ Onu 2.
PGE Start: Jakub Karolak 21, Courtney Ramey 20, Tyran De Lattibeaudiere 10, Emmanuel Lecomte 10, Tevin Brown 9, Ousmane Drame 9, Bartłomiej Pelczar 3, Filip Put 3, CJ Williams 3, Roman Szymański 0.