W niedzielnym spotkaniu szóstej kolejki zaplecza ekstraklasy meritumkredyt Pogoń nie mogła wystąpić w pełnym składzie. - Powiem szczerze, że mecz był ciężki, z tego też względu, że przystępowaliśmy do tego spotkania bez Tomka Nowakowskiego, ale wydaje mi się, że stanęliśmy na wysokości zadania i reszta chłopaków go zastąpiła - wyjaśnił Grzegorz Mordzak. Brak podkoszowego był widoczny w zbiórkach, jednak jego koledzy nadrabiali z nawiązką w innych elementach.
Musieli jednak mocno się namęczyć, aby wywieźć z Radomia wygraną. - Co do spotkania, to można powiedzieć, że przez trzy i pół kwarty było "kosz za kosz", dopiero w samej końcówce udało nam się "odskoczyć" i zdobyć dwa punkty na naprawdę trudnym terenie - przyznał doświadczony rozgrywający.
W decydujących fragmentach nieocenione okazało się ogranie 38-latka, który bardzo dobrze kierował grą drużyny, zachowując "zimną krew". Zdobył 17 punktów i miał pięć asyst, będąc drugim najlepszym strzelcem prudnickiej ekipy, obok Pawła Bogdanowicza. - Nam się to akurat udało zrobić, ale sądzę, że jeśli piłka trafiałaby do innych chłopaków, to również by trafiali. Paweł był bardzo dobrze dysponowany rzutowo, więc graliśmy dużo na niego i dawało to wymierne rezultaty - skomentował Mordzak.
Po triumfie nad rezerwami Rosy bilans Pogoni wynosi 4-2. W tabeli pierwszej ligi awansowała na czwarte miejsce. Rozgrywający przestrzega jednak przed hurraoptymizmem i ze spokojem patrzy w przyszłość.
- Na razie myślimy o każdym kolejnym spotkaniu, gdyż liga jest długa, dopiero się zaczęła. Zwycięstwa budują, a im więcej ich będzie, tym atmosfera w zespole i nasza gra będą lepsze. Liczymy po cichu, że play-offy będą w naszym zasięgu - powiedział o celach na bieżące rozgrywki.