Randy Wittman jest trenerem Wizards od stycznia 2012 roku, ale jego postać to wciąż spora zagadka. Początków nie miał łatwych. Drużynę przejął od Flipa Saundersa po 17 meczach sezonu regularnego, z których ekipa z Waszyngtonu wygrać zdołała raptem dwa. 28 czerwca tego samego roku do zespołu dołączył wybrany z trzecim numerem draftu Bradley Beal i gdzieś w oddali, na końcu ciemnego tunelu pojawiło się światełko. Zawodnik, który w dniu naboru obchodził 19. urodziny, szybko zaadoptował się do warunków panujących w lidze i już w swoim debiutanckim sezonie notował średnie na poziomie 17 pkt., 3,7 zb. i 3,3 as. Ze względu na kontuzję rozegrał jednak tylko 56 meczów i plany związane z awansem do play-offów znów trzeba było odłożyć. Na kolejne rozgrywki do składu dołączył już pozyskany z Phoenix Marcin Gortat i "Czarodzieje" po wygraniu 44 spotkań w fazie zasadniczej wreszcie znaleźli się w pierwszej ósemce konferencji.
W pierwszej rundzie playoffs skazywani na porażkę z Chicago Bulls Wizards niespodziewanie zwyciężyli po 5-meczowej serii. Następnie trafili na mocnych wówczas Pacers. I znów zaczęli świetnie, wygrywając pierwszy mecz na terenie rywala. Mało brakowało, a wygraliby także drugi, ale ostatecznie Paul George i spółka odwrócili losy tamtej rywalizacji, triumfując w meczach nr 2, 3, 4, i 6. Rok później historia się powtórzyła. Z bilansem 46-36 i piątą obroną w lidze Wizards zajęli 5. miejsce w konferencji i w pierwszej rundzie rozjechali do zera Toronto Raptors. Tym razem na drodze stanęli im Hawks i kontuzja Johna Walla, ale dramaturgii nie brakowało. W szóstym meczu Paul Pierce równo z syreną oddawał rzut na dogrywkę. Rzut był celny, ale wykonany został minimalnie po czasie...
I tu chciałbym powrócić do osoby trenera Randy'ego Wittmana. Na przestrzeni dwóch ostatnich sezonów pojawiało się pod jego adresem mnóstwo zarzutów. Że ignoruje tak modną w lidze analitykę, że nie potrafi zadbać o odpowiedni spacing, wprowadzić w ataku efektywnych rozwiązań, że nie ma pomysłu na tę drużynę. Co ciekawe, większość tej krytyki traciła zasadność, gdy zaczynały się play-offy, a Wall i spółka wchodzili na poziom wyżej. Tak było chociażby w tym roku, kiedy w końcu postanowił przesunąć Pierce'a na pozycję silnego skrzydłowego. Do finału konferencji przedrzeć mu się nie udało, ale w obu przypadkach zabrakło naprawdę niewiele. Stąd naturalnie nasuwa się pytanie, czy Wittman świadomie robi z nas wszystkich głupków, czy po prostu miał szczęście?
W nadchodzącym sezonie ze zmianą stylu gry nie chce czekać aż do play-offów. Marcin Gortat w rozmowach z dziennikarzami sugerował, że chciałby więcej grać obok rozciągającej grę czwórki i ma, czego chciał. Nene Hilario przesunięty został na ławkę, a jego miejsce w pierwszej piątce - przynajmniej w meczach przedsezonowych - zajął Kris Humphries. Nie jest to typowy stretch four, ale w wywiadach kilkakrotnie deklarował, że zdaje sobie sprawę z trendów, jakie panują obecnie w lidze i że wymagać się od niego będzie gry na dystansie. Pracuje nad rzutem i ewidentnie w trakcie preseason chciał to udowodnić. W 64 spotkaniach kampanii 2014/15 oddał łącznie siedem rzutów zza łuku i żaden nie wylądował w koszu. W siedmiu meczach przedsezonowych trafił 10 z 28 (35,7 proc.). To mała próba i w dodatku uzyskana w sparingach, ale jest to wariant, którego Wittman na pewno będzie próbował. A za nim jest jeszcze przecież Drew Gooden (39 proc. w sezonie zasadniczym i 46,2 w play-offach), a także Otto Porter (odpowiednio 33,7 i 37,5) i Jared Dudley (38,5 i 57,1), których również w niskich ustawieniach można przesunąć na czwórkę. Ten ostatni zmaga się wprawdzie z kontuzją pleców i to kolejny spory znak zapytania, ale jeśli tylko będzie zdrowy, powinien stanowić istotne wsparcie.
Pewne wątpliwości budzi także nastawienie Nene. Brazylijczyk niechętnie przejmuje obowiązki centra, a nie należy też do tytanów pracy, więc zmarginalizowana rola może dodatkowo obniżyć jego motywację. Na szczęścia dla Wittmana w odwodzie pozostaje głodny minut DeJuan Blair, który zagrał co prawda tylko w trzech meczach kontrolnych, ale w 16,4 min. spędzanych na parkiecie notował średnio aż 8,3 zb. i 13 pkt. przy 60-procentowej skuteczności z gry.
Kluczowa będzie oczywiście jednak dyspozycja Gortata. Polski środkowy indywidualnie zaliczył kiepski występ na mistrzostwach Europy, ale w preseason wyglądał dobrze. Wrócił do swojego dawnego numeru (13 - wcześniej zajęty przez Kevina Seraphina, który latem przeniósł swoje talenty do Nowego Jorku), zagrał we wszystkich siedmiu meczach i ze średnią 15,3 pkt. był najlepszym strzelcem drużyny. A przypomnijmy, że w sezonie 2014/15 z wynikiem 56,6 proc. był 12. zawodnikiem NBA pod względem skuteczności rzutów z gry (biorąc pod uwagę graczy, którzy oddawali średnio minimum 5 rzutów w meczu), więc jeśli brak Nene w pobliżu ma mu jeszcze pomóc, to drżyj ligo przed "Polską Maszyną". A przepraszam, "Maszyna" to już ponoć przeżytek. Wizards mają grać bardziej przestrzennie, ale także szybciej i nasz jedynak w NBA wziął to sobie głęboko do serca. Biega, wyzywa ludzi na pojedynki i każe nazywać się "Polską Gazelą".
Przechodząc nieco niżej w ustawieniu, mamy oczywiście duet, który uchodzi za jeden z najlepszych backcourtów w lidze. Potencjalnie może nawet najlepszy, ale wciąż mający wiele do udowodnienia i przede wszystkim potrzebujący zdrowia. To, że Wizards potrzebują zdrowego Johna Walla, aby wygrywać, nie podlega dyskusji. Szczególnie odczuwalne było to w serii z Atlantą. Tak samo zresztą sprawa ma się w przypadku Bradley'a Beala, bez którego stołeczny zespół w minionej kampanii zaliczył bilans 9-10. Obaj muszą jednak robić kolejne postępy i w pierwszej kolejności ograniczyć liczbę strat.
Wall był rok temu drugim najczęściej asystującym graczem ligi (śr. 10 as.), ale jednocześnie był też szósty w klasyfikacji zawodników najczęściej tracących piłkę (3,8). On i Beal co mecz notowali wspólnie średnio prawie 6 strat! Rękawy zakasać powinien zwłaszcza ten młodszy, dla którego sezon 2015/16 będzie ostatnim rokiem debiutanckiego kontraktu, ale o dodatkową motywację postarał się także John. Zawarł zakład z jednym z członków sztabu szkoleniowego, Howardem Eisley'em, w ramach którego za każdy mecz, w którym rozgrywający popełni więcej niż dwie straty, będzie musiał wypłacić temu drugiemu 100 dolarów. Wall przy swoich zarobkach mógłby przegrywać ten zakład co mecz i nawet nie odczułby straty, ale cała zabawa ma oczywiście charakter czysto symboliczny.
Przechodząc do zmienników, za Wallem na rozegraniu nadal mamy Ramona Sessionsa i Garretta Temple'a. Generalny menedżer klubu Ernie Grunfeld ciekawe wsparcie zapewnił natomiast na pozycji rzucającego, podpisując roczne kontrakty z Garym Nealem i Alanem Andersonem, który będzie musiał opuścić początek rozgrywek ze względu na kolejną operację kostki, jaką przeszedł w połowie października. W trójstronnej wymianie z udziałem Knicks oraz Hawks pozyskano również wybranego z 15. numerem draftu combo guarda z uczelni Kansas - Kelly'ego Oubre'a.
W porównaniu ze składem z poprzedniego sezonu największym ubytkiem jest oczywiście przeprowadzka Paula Pierce'a do Los Angeles. "The Truth" to nie tylko zimna krew i pewny rzut w kluczowym momencie. To także głos rozsądku w szatni, którym wprawdzie zawsze posłużyć może chociażby Dudley, ale - z całym szacunkiem - nie będzie to już głos mistrza.
Na koniec warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. GM Wizards poszerzył rotację, ale zadbał również, aby większość nowych umów kończyła się wraz z rozgrywkami 2015/16. W ten sposób "Czarodzieje" na kolejny sezon będą mieć tylko 39 mln w gwarantowanych kontraktach (Wall, Gortat, Porter i Oubre). A jak już wspominałem przy okazji opisywania sytuacji Oklahoma City Thunder, za rok na rynek wolnych agentów trafi pochodzący z Waszyngtonu Kevin Durant, o którego Wizards będą chcieli powalczyć. Sam zawodnik ciągle powtarza, że dobrze mu w Oklahomie, ale wszyscy wiemy, jak głębokie relacje wiążą go z matką, która nadal mieszka w stanie Maryland. Na meczach przeciwko Thunder w hali Verizon Centre regularnie pojawia się blisko setka jego przyjaciół oraz członków rodziny. Poza tym nie jest tajemnicą, że KD jest także fanem tamtejszej drużyny futbolu amerykańskiego - Washington Redskins. Perspektywa gry dla rodzinnego miasta cały czas będzie kusić, zwłaszcza jeśli nadchodzący sezon w wykonaniu Thunder okaże się kolejnym rozczarowaniem. A w stolicy na taki właśnie scenariusz będą po cichu liczyć.
Swój pierwszy mecz w nowym sezonie Wizards zagrają 28 października (w nocy ze środy na czwartek o godz. 00:00 polskiego czasu) na wyjeździe z Orlando Magic.
Bilans w preseason: 4-3
Dołączyli (w nawiasie - poprzedni klub): Gary Neal (Timberwolves), Jared Dudley (Bucks), Alan Anderson (Nets), Kelly Oubre (nr 15 draftu, wybrany przez Hawks).
Odeszli (w nawiasie - dokąd): Paul Pierce (Wizards), Rasual Butler (Spurs), Will Bynum (Guangdong Southern Tigers, CBA), Kevin Seraphin (Knicks).
[b]Skład drużyny:
Nr | Imię i nazwisko | Pozycja | Wzrost [cm] | Waga [kg] | Wiek | Zarobki w sezonie 2015/16 |
---|---|---|---|---|---|---|
1 | Jared Dudley | SG/SF | 201 | 102 | 30 | $4,375,000 |
2 | John Wall | PG | 193 | 88 | 25 | $15,851,950 |
3 | Bradley Beal | SG | 196 | 94 | 22 | $5,694,674 |
6 | Alan Anderson | SG | 198 | 100 | 33 | $4,000,000 |
7 | Ramon Sessions | PG | 191 | 86 | 29 | $2,170,465 |
9 | Martell Webster | SF | 201 | 104 | 29 | $5,613,500 |
12 | Kelly Oubre | SF | 201 | 93 | 19 | $1,920,240 |
13 | Marcin Gortat | C | 211 | 109 | 31 | $11,217,391 |
14 | Gary Neal | SG | 193 | 95 | 31 | $2,139,000 |
17 | Garrett Temple | PG/SG | 198 | 88 | 29 | $1,100,602 |
22 | Otto Porter | SF/PF | 203 | 90 | 22 | $4,662,960 |
42 | Nene Hilario | PF/C | 211 | 113 | 33 | $13,000,000 |
43 | Kris Humphries | PF | 206 | 107 | 30 | $4,440,000 |
45 | DeJuan Blair | C | 201 | 122 | 26 | $2,000,000 |
90 | Drew Gooden | PF | 208 | 113 | 34 | $3,300,000 |
[/b]