Rosa notuje pechowy początek sezonu. W trzech pierwszych meczach - o Superpuchar Polski ze Stelmetem oraz dwóch ligowych: z Anwilem oraz Śląskiem - nie odniosła zwycięstwa. Trzeba jednak przyznać, że równie dobrze mogła te spotkania wygrać.
W starciu z zielonogórzanami jeszcze na pięć sekund przed końcową syreną radomianie prowadzili punktem, ale rzut Mateusza Ponitki przesądził o triumfie mistrza Polski. We Włocławku do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. Natomiast od początku środowego starcia wrocławianie prowadzili kilkoma punktami. W czwartej kwarcie podopieczni Wojciecha Kamińskiego odrobili straty, jednak w decydujących momentach nie potrafili przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę.
- W tym meczu było widać, że te dwie porażki, odniesione w pechowych okolicznościach, siedziały nam w głowie i paraliżowało nas to przez całe spotkanie. Nie "udźwignęliśmy" tego i nasza gra od początku wyglądała bardzo słabo, bez ruchu. Tak się nie da wygrać meczu - przyznał na pomeczowej konferencji prasowej Robert Witka.
Kapitan Rosy zanotował przeciętne zawody: w ciągu ponad 26 minut spędzonych na parkiecie zdobył 10 punktów (skuteczność 3/7 z gry). Ponadto miał cztery zbiórki i jedną asystę.