Trzeci mecz i znów wielkie emocje w końcówce. Dwie najlepsze drużyny w naszym kraju po raz kolejny stworzyły kapitalne widowisko, gdzie o rozstrzygnięciu zadecydowała końcówka. Wydawało się, że bohaterem gości może zostać niesamowity Nemanja Jaramaz, lecz Stelmet przetrzymał kryzys i zwyciężył pierwsze spotkanie w finale. W samej końcówce nieoceniony był Quinton Hosley, który świetnie spisywał się z defensywie i zdobył niezwykle ważne punkty po niedolocie Koszarka.
[ad=rectangle]
Hosley wraz z Russell Robinson zdobyli po 16 punktów i okazali się bohaterami ekipy z Winnego Grodu. Ten pierwszy brylował po obu stronach parkietu, z kolei Robinson po raz kolejny odpalił w czwartej kwarcie. Trafił między innymi niesamowitą trójkę, po której Stelmet prowadził nawet 69:59.
Wówczas z parkietu zszedł Mardy Collins, bohater dwóch pierwszych starć. Zastąpił go Jaramaz, który z miną pokerzysty zaczął punktować rywala. Najpierw trójka, później akcja 2+1, a w samej końcówce znów trójka! Serb był w niesamowitym gazie, lecz brakowało mu wsparcia wśród kolegów. Najważniejsze rzuty w ostatnich sekundach oddawali Moldoveanu i Collins - oba okazały się chybione.
Stelmet wygrał, bo zagrał jak zespół, a nie zlepek indywidualności. Ciąg na kosz miał Przemysław Zamojski oraz niespodziewanie Chevon Troutman, a pod koszem jak lew walczył Adam Hrycaniuk. Każdy z graczy Stelmetu wiedział we wtorek po co jest na parkiecie i jaka jest jego rola. Trener Flipovski umiejętnie rotował składem, co przyniosło mu pierwszy triumf.
Na nic zdał się niemalże perfekcyjny mecz Damiana Kuliga. Reprezentacyjny podkoszowy wywalczył 22 punkty, myląc się tylko w jednej na osiem prób. Zawiódł Collins, który miał 1/7 z gry, a w końcówce popełniał błędy, które okazały się brzemienne w skutkach. Zadziwiająca była szczególnie sytuacja, w której Amerykanin osaczony przez defensorów Stelmetu, prosił sędziów o czas, co jest niedozwolone w Europie, a praktykowane w NBA.
Czwarty mecz finału ponownie w Zielonej Górze. Początek w czwartek o 17:30.
Stelmet Zielona Góra - PGE Turów Zgorzelec 80:77 (19:20, 23:22, 17:14, 21:21)
Stelmet: Robinson 16, Hosley 16, Zamojski 14, Hrycaniuk 10, Troutman 10, Cel 9, Koszarek 3, Chanas 2, Lalić 0.
Turów: Kulig 22, Jaramaz 19, Chyliński 9, Taylor 9, Natiażko 5, Collins 4, Moldoveanu 3, Dylewicz 2, Czyż 2, Wright 2.
Stan rywalizacji: 2-1 dla PGE Turowa
to było coś...pierwsza taka w historii koszykówki. Za duża koncentracja.