Podopieczni Saso Filipovskiego w pełni wykorzystali atut własnej hali. Biało-Zieloni pierwszy mecz półfinałowy wygrali 79:64, a drugi 75:67. W niedzielnym pojedynku zielonogórzanom grało się o wiele trudniej niż w piątek, ale mimo wszystko udało im się zdobyć więcej punktów od Rosy Radom i prowadzą w serii 2:0. - Wiadomo, że się nie spodziewałem takiego wyniku, bo jednak ostatnie lata pokazały, że Stelmetowi czasami ciężko się gra w pierwszych meczach serii. W ubiegłym sezonie najpierw wygraliśmy 3:1, a potem 3:2. Bardzo ważne było niedzielne zwycięstwo, bo o ile pierwszy triumf był bezapelacyjny, to w drugim spotkaniu wygrana została wydarta ambicją. Dała o sobie znać hala, kibice. Wydaje mi się, że sytuacja, która miała miejsce w czwartej kwarcie, była możliwa dzięki szóstemu zawodnikowi, czyli kibicom - skomentował Janusz Jasiński.
[ad=rectangle]
Stelmetowi Zielona Góra potrzeba tylko i aż jednego zwycięstwa, aby awansować do finału TBL. Czy ekipa z Winnego Grodu w środę wygra w Radomiu i zakończy półfinałową serię w trzecim meczu? - Jest duża szansa, ale Rosa to jest bardzo ambitna drużyna i jeśli pozbiera się psychicznie i fizycznie, bo jednak ostatni mecz był meczem walki, kości dosłownie i w przenośni mocno chrupały i to mogło odbić się na fizyce zawodników, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że mamy większy skład, bardziej wyrównaną ławkę. Wydaje mi się też, że ten morderczy trening, jaki proponuje trener Filipovski podczas sezonu, daje siłę drużynie - dodał właściciel zielonogórskiego klubu.