W trzecim pojedynku ćwierćfinałowej rywalizacji z AZS-em radomianie postawili kropkę nad "i", wygrywając 86:75. Od pierwszych minut Rosa zaczęła wypracowywać przewagę, już po premierowej kwarcie prowadząc 25:18. Przy zejściu do szatni gospodarze mieli 18 punktów zaliczki.
[ad=rectangle]
W czwartej części w szeregi podopiecznych Wojciecha Kamińskiego wdarło się zmęczenie, co wykorzystali rywale, zbliżając się na kilka "oczek". - Myślę, że AZS trochę się odrodził w tej czwartej kwarcie dzięki naszym błędom i temu, że podaliśmy mu rękę. Chciał zabrać nas ze sobą pod wodę, jak to się mówi. W porę jednak się otrząsnęliśmy i to była najlepsza odpowiedź - podkreślił Uros Mirkovic.
W środowy wieczór Serb nie przebywał zbyt długo na parkiecie - niespełna 13,5 minuty, w trakcie których zdobył 4 "oczka". W ważnych momentach dał jednak "odetchnąć" zawodnikom z pierwszej "piątki".
- Od początku graliśmy w szybkim tempie, narzuciliśmy swój styl. Tak to miało wyglądać. Wiedziałem, że w trakcie spotkania przyjdzie słabszy moment, ale poradziliśmy sobie z nim bardzo dobrze - zaznaczył skrzydłowy.
Występowi Rosy towarzyszył świetny doping. - Jak do tej pory, takiej atmosfery w tej hali jeszcze nie było - nie miał wątpliwości 33-latek. - Są play-offy, każdy mecz jest ważny, ale było to starcie o półfinał, o "czwórkę", zwycięstwo dawało nam szansę gry o medale. Trzeba wykorzystać moment bardzo dobrej gry i jeszcze trochę przycisnąć. Dlaczego mamy nie grać w finale? - zapytał retorycznie zawodnik.
W półfinale radomianie zmierzą się ze Stelmetem. Mieli więcej czasu na odpoczynek od zielonogórzan, którzy musieli rozegrać cztery mecze z Asseco Gdynia. - Musimy odpocząć, zwłaszcza ci, którzy grali trochę więcej. Mamy szeroką rotację. Powoli szykujemy się na Stelmet - zapowiedział Mirkovic.