NBA: Grizzlies lepsi od Trail Blazers, kontuzja Aldridge'a

East News / Na zdjęciu: Mike Conley
East News / Na zdjęciu: Mike Conley

Golden State Warriors pewnie wygrało u siebie z Utah Jazz. W najciekawszym spotkaniu Memphis Grizzlies okazało się lepsze od Portland Trail Blazers, które straciło LaMarcusa Aldridge'a.

Takiego scenariusza chyba nikt się nie spodziewał. LaMarcus Aldridge to najlepszy strzelec PTB, więc jego uraz to spory kłopot dla trenera Terry'ego Stottsa. Tym bardziej że to nie pierwsza kontuzja tego zawodnika w tym sezonie. 29-letni koszykarz próbował wytrzymać z urazem lewej dłoni, ale ostatecznie był zmuszony zejść z parkietu. Do przerwy spisywał się jednak znakomicie - zdobył aż 16 punktów i zebrał 5 piłek. Zanosiło się zatem na jego kolejny świetny występ.
[ad=rectangle]
- Powiedzieli mi, że nie jest złamany, więc jest dobrze. Wrócę tak szybko jak to możliwe, ale nie chcę też wrócić i nie móc korzystać z lewej ręki - powiedział Aldridge.

Gdyby tego było mało, w drugiej części spotkania na parkiecie nie pojawił się również Nicolas Batum. Francuz uskarżał się z kolei na ból w plecach i dlatego uznano, że lepiej nie ryzykować. Zwłaszcza że jego dyspozycja nie była dobra. Batum ewidentnie nie mógł się wstrzelić i ostatecznie do przerwy nie uzbierał żadnego punktu.

Pod ich nieobecność Trail Blazers próbowali walczyć z Grizzlies, ale nie mieli wielkich szans. W trzeciej kwarcie dystans dzielący obie drużyny był już naprawdę wielki. Wówczas stało się jasne, że goście nie zdołają odrobić takich strat. Zespół z Portland nie dał co prawda za wygraną i w czwartej kwarcie miał fragmenty, kiedy spisywał się naprawdę solidnie. Można powiedzieć, że nawet nieco postraszył Memphis, ale w gruncie rzeczy dystans był wyraźny.

Najlepszym zawodnikiem Trail Blazers był Damian Lillard, który zdobył aż 27 punktów i rozdał 7 asyst. Gospodarzy do wygranej poprowadzili podstawowi zawodnicy. Cała piątką przekroczyła bowiem granicę 10 punktów, a w sumie uzbierali aż 84 "oczka". Najwięcej Jeff Green, ale jako jedyny w ich szeregach double-double zaliczył Tony Allen (10 punktów, 11 zbiórek).

Po zwycięstwie Grizzlies umocnili się na drugiej pozycji w Konferencji Zachodniej. Zespół z Memphis wygrał dotychczas 49 z 70 rozegranych spotkań. Natomiast 24 porażki w obecnych rozgrywkach doznało PTB, które wciąż ma szansę na dogonienie trzeciego w zestawieniu Houston Rockets.

Nie zwalniają tempa zawodnicy Golden State Warriors. Drużyna Steve'a Kerra  odniosła właśnie kolejne zwycięstwo, wygrywając przed własną publicznością z groźnymi Jazzmanami. Ekipa z Salt Lake City jest o tyle groźna, że w ostatnich tygodniach prezentowała całkiem wysoką formę. Niemniej wygrana z Wojownikami na ich terenie byłaby ogromną sensacją. Do tego jednak nie doszło.

Prawdę mówiąc, nie było ku temu żadnych podstaw. Goście w żadnej kwarcie nie potrafili narzucić warunków. Zawsze o krok lepszy był aktualny lider tabeli NBA, który grał skutecznie. Poza tym miał w swoich szeregach niezawodnego Stephena Curry'ego. Nie był to jego najlepszy mecz w tym sezonie, ale w żadnym wypadku nie zawiódł. Grał solidnie i z nim na parkiecie Warriors wyglądali naprawdę dobrze. Trzeba mieć również na uwadze fakt, iż gospodarze nie zagrali w najsilniejszym zestawieniu.

A Utah Jazz? Popełnili sporo błędów i mimo że trzymali się blisko Wojowników, to nie potrafili wykonać kolejnego kroku. Nic dziwnego, że ostatecznie przegrali i to dość wyraźnie, bo aż piętnastoma punktami. W ich szeregach najlepiej spisał się Derrick Favors, który zanotował zresztą double-double, bo do 21 punktów dołożył jeszcze 11 zbiórek.

Dość nieoczekiwanie porażki u siebie doznały Rakiety. Houston nie wykorzystało zatem okazji, aby umocnić się na drugiej pozycji w Konferencji Zachodniej. Zespół z Teksasu uległ ekipie Phoenix Suns, która wciąż walczy, choć ma małe szanse na awans do fazy play-off.

Mimo to wypada docenić niezłą formę w ostatnim czasie Słońc. W meczu z Houston świetnie spisał się Eric Bledsoe, który zdobył aż 34 punkty. To jego najlepszy wynik w karierze. 25-letni koszykarz trafił az 11 z 18 rzutów z gry oraz 10 z 11 rzutów wolnych. Z nim na parkiecie Phoenix radziło sobie naprawdę świetnie.

Rakiety miały niemałe problemy ze skutecznością na dystansie, a w dodatku zdecydowanie przegrały walkę pod tablicami. Mimo zespołowej gry nie udało im się zatuszować własnych błędów, toteż ostatecznie przegrali różnicą aż 15 punktów. W zespole Kevina McHale'a najwięcej "oczek" zgromadził Donatas Motiejunas, który uzbierał ich 18. Zawiódł James Harden. Lider tego zespołu tym razem spisał się po prostu kiepsko, trafiając zaledwie 5 z 19 rzutów z gry (1/8 za 3). Poza tym notowały straty i z nim Houston istotnie miał ogromny problem.

Indiana Pacers - Brooklyn Nets 111:123 (29:31, 27:32, 31:25, 24:35)
(G. Hill 18, S. Hill 17, Scola 17, Hibbert 16, Miles 14, West 13 - Lopez 26, Bogdanović 21, Williams 17, Johnson 14, Jack 13, Anderson 11, Plumlee 10)

Detroit Pistons - Chicago Bulls 107:91 (30:20, 14:36, 36:23, 27:12)
(Jackson 22, Butler 20, Caldwell-Pope 15, Drummond 14, Meeks 12, Dinwiddie 10 - Gasol 27, Brooks 19, Gibson 13)

Houston Rockets - Phoenix Suns 102:117 (37:33, 24:29, 25:37, 16:18)
(Motiejunas 18, Smith 17, Harden 16, Ariza 15, Brewer 14, Beverley 10 - Bledsoe 34, Tucker 19, Marcus Morris 17, Markieff Morris 17, Goodwin 11)

Memphis Grizzlies - Portland Trail Blazers 97:86 (35:27, 18:17, 24:18, 20:24)
(Green 23, Conley 21, Randolph 17, Gasol 13, Allen 10 - Lillard 27, Aldridge 16, Mc Collum 13, Wright 10)

Golden State Warriors - Utah Jazz 106:91 (19:15, 30:25, 36:33, 21:18)
(Curry 24, Barbosa 19, Green 15, Iguodala 13, Barnes 12 - Favors 21, Burke 20, Hood 19, Hayward 11)

Źródło artykułu: