Jeszcze kilka tygodni temu Marcin Gortat był w kiepskiej formie. Często pisaliśmy o tym, że zawiódł, że ma coraz większe problemy w ataku i spędza na parkiecie mniej minut. Ale to już zamknięty rozdział. W ostatnich tygodniach 31-letni koszykarz wrócił do wielkiej dyspozycji. Zresztą potwierdzają to statystyki. Polak gra coraz dłużej i jest naprawdę niezwykle skuteczny. W ostatnich ośmiu meczach rzucał przeciętnie 15,8 punktu i trafia 67,4 procent rzutów z gry! To są znakomite statystyki.
[ad=rectangle]
To oczywiście nie wszystko. W starciu z Portland Trail Blazers Gortat był o krok od double-double. Tym razem zabrakło mu jednak zaledwie jednej zbiórki (zdobył 16 punktów, trafiając 8 z 10 rzutów z gry oraz zebrał 9 piłek). Szkoda, ale to tylko potwierdza, iż nasz koszykarz jest w dobrej dyspozycji. Zresztą miał niemały wkład w wygraną nad nie byle kim, bo nad Portland Trail Blazers. "Czarodzieje" spisali się w tym spotkaniu naprawdę dobrze. Byli skuteczni, grali zespołowo i popełnili mniej błędów.
Podstawowi zawodnicy zdobyli aż 88 punktów całej drużyny. Znakomicie wypadł zwłaszcza John Wall. Amerykanin niemal osiągnął triple-double. Niemal, gdyż zabrakło mu raptem jednej zbiórki - zdobył 21 punktów, rozdał 11 asyst i zebrał 9 piłek. Goście nie byli tak efektywni ani też nie mieli tak dobrze dysponowanej pierwszej piątki. Na początku drugiej połowy jeszcze walczyli, znacząco zmniejszyli dystans, ale w ostatniej kwarcie nie zdołali odrobić całkowicie strat i przegrali.
Zdecydowanie najciekawiej zapowiadała się konfrontacja osłabionego Grzmotu (do Kevina Duranta dołączył Serge Ibaka) z Mavericks. Goście wciąż walczą bowiem o awans do fazy play-off, a wyżej notowany zespół z Dallas grał ostatnio w kratkę. W tej sytuacji każdy scenariusz był możliwy. Zwłaszcza że OKC mogli ponownie liczyć na będącego w świetnej formie Russella Westbrooka.
Amerykanin nie byłby sobą, gdyby nie zbliżył się do triple-double. Tym razem nie zapisał na swoje konto kolejnego wielkiego wyczynu, ale prawdę mówiąc niewiele brakowało. 26-letni zawodnik ponownie był bardzo aktywny. W całym meczu zdobył aż 24 punkty, rozdał aż 12 asyst i tylko zbiórek mu zabrakło - zebrał bowiem "tylko" osiem piłek. Złośliwi mogą też powiedzieć, że miał siedem strat i sześć przewinień, więc zszedł z boiska niespełna minutę przed końcem.
Już wtedy Thunder mieli tylko iluzoryczne szanse na wygraną. Strata nie była ogromna, ale ekipa z Teksasu zdołała zachować zimną krew i utrzymać prowadzenie. W ogóle zawodnicy Ricka Carlisle'a przechylili szalę na swoją korzyść w drugiej połowie. W trzeciej odsłonie Mavs zagrali świetnie w ofensywie i odrobili wszystkie straty. Doprowadzili do remisu. W czwartej partii byli minimalnie lepsi.
Co było kluczowe? Łatwo wszystko sprowadzić do skuteczności, ale w tym przypadku właśnie tak było. Głównie na dystansie. Koszykarze Dallas byli naprawdę groźni zza łuku i to miało ogromny na końcowy rezultat, choć w decydującym fragmencie gospodarze sięgnęli po inne atuty. W ich szeregach najlepiej spisał się Chandler Parsons, który uzbierał aż 31 punktów. Nie mogło być jednak inaczej, skoro trafiał na tak wysokiej skuteczności. Warto też odnotować double-Rajona Ronda, który zdobył 11 punktów i rozdał 13 asyst.
W wysokiej dyspozycji są od pewnego koszykarze Utah Jazz. Drużyna z Salt Lake City wygrała aż dziewięć z ostatnich dziesięciu spotkań. Póki co zawodnicy Quina Snydera są daleko od play-off, ale wyraźnie się zbliżają. Do końca sezonu zasadniczego pozostało jeszcze trochę spotkań, więc nie są całkowicie bez szans. Najbliższe mecze będą jednak dla nich trudne, bo zmierzą się z Washington Wizards czy Golden State Wariors.
Zostawmy przyszłość. Jazzmani zasługują na pochwały. Grają naprawdę świetnie. Tym razem gładko rozprawili się z Charlotte Hornets. Szerszenie nie miały dosłownie nic do powiedzenia w tym starciu. Gdyby nie ostatnia kwarta, w której gospodarze byli całkowicie wyluzowani, to skończyłoby się jeszcze większą demolką. Już po pierwszej połowie Utah prowadziło 61:30. Goście zanotowali najgorszy wynik w tym sezonie, bo uzbierali raptem 66 "oczek".
W ekipie z Salt Lake City świetnie wypadł Rodney Hood (24 punkty), ale aż 22 zbiórek zanotował Rudy Gobert, któremu zabrakło zaledwie punktu do double-double. Jazzmani byli nieskuteczni i zdecydowanie przegrali we wszystkich kluczowych elementach, zwłaszcza walkę pod tablicami. Na to wpływ miała w pewnym stopniu również dyspozycja rzutowa.
Żar pewnie pokonał u siebie Cavaliers. Gospodarzy do zwycięstwa poprowadził Dwyane Wade, wspierany przez Gorana Dragicia, Hassana Whiteside'a czy Maria Chalmersa. 33-letni zawodnik zdobył aż 32 punkty i trafił 13 z 18 rzutów z gry. Ten drugi dołożył 20 "oczek", trzeci zaliczył double-double (16 punktów, 11 zbiórek), a ostatni zdobył 16 punktów.
Zespół z Cleveland walczył, ale nie był w stanie pokonać Miami. Zwlaszcza że LeBron James nie był najlepiej dysponowany. Lider Cavs zdobył co prawda 26 punktow, ale jego skuteczność pozostawiała sporo do życzenia. Poza tym brakowało większego wsparcia ze strony pozostałych koszykarzy. Jedynie Kyrie Irving miał jeszcze spory wkład w ataku, ale i on nie mógł się wstrzelić.
Washington Wizards - Portland Trail Blazers 105:97 (27:20, 33:20, 21:34, 24:23)
(Beal 23, Wall 21, Gortat 16Pierce 16, Nene 12 - Aldridge 24, Afflalo 15, Lillard 14, Kaman 12, Batum 12)
Boston Celtics - Philadelphia 76ers 108:89 (38:18, 19:16, 32:24, 19:21)
(Zeller 26, Bradley 20, Bass 12, Smart 11, Turner 10, Datome 10, Crowder 10 - Noel 18, Smith 16, Thompson 13, Canaan 11, Mbah a Moute 10)
Indiana Pacers - Toronto Raptors 98:117 (24:29, 30:29, 27:30, 19:27)
(Hill 23, Stuckey 20, Hibbert 17, Miles 12, Hill 11 - Williams 24, DeRozan 22, Lowry 20, Valanciunas 14, Johnson 11)
Memphis Grizzlies - Denver Nuggets 92:81 (24:18, 23:19, 18:26, 27:18)
(Randolph 21, Allen 14, Gasol 14, Calathes 12 - Nelson 24, Foye 16, Chandler 13)
Minnesota Timberwolves - Brooklyn Nets 106:122 (29:33, 26:34, 24:31, 27:24)
(Martin 23, LaVine 20, Budinger 18, Hamilton 15, Wiggins 13, Dieng 11 - Johnson 22, Bogdanović 21, Young 19, Lopez 16, Jack 16)
Miami Heat - Cleveland Cavaliers 106:92 (27:22, 29:16, 27:25, 23:29)
(Wade 32, Dragić 20, Chalmers 16, Whiteside 16, Deng 11 - James 26, Irving 21, Mozgow 10)
Dallas Mavericks - Oklahoma City Thunder 119:115 (27:29, 26:34, 39:29, 27:23)(Parsons 31, Ellis 24, Nowitzki 22, Rondo 11, Villanueva 10, Stoudemire 10 - Westbrook 24, Kanter 19, Waiters 15, Adams 15, Morrow 13, McGary 12)
Utah Jazz - Charlotte Hornets 94:66 (30:16, 31:14, 24:16, 9:20)
(Hood 24, Hayward 18, Exum 11, Favors 10 - Stephenson 17, Jefferson 10)
Sacramento Kings - Atlanta Hawks 103:110 (29:28, 18:26, 29:28, 27:28)
(Cousins 20, Thompson 18, Casspi 16, Miller 16, McLemore 11, McCallum 10 - Teague 23, Millsap 19, Carroll 16, Mack 14, Bazemore 11, Schroder 10)
Golden State Warriors - Los Angeles Lakers 108:105 (30:30, 28:24, 24:24, 26:27)
(Thompson 26, Curry 19, Green 16, Barnes 11 - Ellington 17, Clarkson 17, Johnson 16, Lin 15, Hill 15, Boozer 10)