Mógłbym grać trzy mecze dziennie - rozmowa z Przemysławem Żołnierewiczem, graczem Asseco Gdynia

- Chciałbym być zawodnikiem, którego będzie trudno zescoutować. Chcę być graczem uniwersalnym - mówi nam Przemysław Żołnierewicz, koszykarz Asseco Gdynia.

Karol Wasiek: Drugi sezon na parkietach Tauron Basket Ligi. Czy twoja kariera seniorska układa się tak, jak sobie zaplanowałeś to wcześniej?

Przemysław Żołnierewicz: Myślę, że moja kariera odpowiednio się rozwija. Co prawda miałem drobne problemy ze zdrowiem, ale wyszedłem z tego i stopniowo robię progres w swojej grze. Jestem jeszcze młodym zawodnikiem i cały czas tak naprawdę uczę się od starszych kolegów tego grania na najwyższym poziomie. Etap rozwoju wciąż trwa...

Czy Asseco Gdynia to dobry klub na początek twojej seniorskiej kariery?

- Trzeba zwrócić uwagę na fakt, że w Asseco nauczą mnie grać na najwyższym poziomie, ponieważ jest to klub z euroligowymi tradycjami, a David Dedek jest bardzo dobrym trenerem i specjalistą od pracy z młodymi koszykarzami.

[ad=rectangle]

Twoje minuty na boisku wzrosły w porównaniu do poprzedniego sezonu. Jesteś zadowolony z tej liczby i roli w zespole?

- Jak najbardziej jestem zadowolony. Dostaję dużo więcej szans niż w poprzednim sezonie. Te minuty z meczu na mecz się zwiększają, a co za tym idzie moja boiskowa aktywność również jest na nieco wyższym poziomie.

Na jakie elementy zwraca ci uwagę trener David Dedek? Co jeszcze szwankuje w twojej grze?

- Myślę, że wszyscy młodzi zawodnicy mają ten sam problem - decyzyjność. Ona nie jest ukształtowana w taki sposób, jak u starszych graczy. Muszę poprawić ten element w mojej grze.

Przemysław Żołnierewicz: W II lidze odgrywam nieco inną rolę
Przemysław Żołnierewicz: W II lidze odgrywam nieco inną rolę

Niemal wszyscy powtarzają to samo - największym atutem Przemysława Żołnierewicza jest fizyczność. Zgodzisz się z tym?

- Fizyczność na pewno jest moim atutem. Staram się robić użytek z tego. Mam przewagę szybkości, skoczności i dlatego moje zagrania bywają efektownie.

Docelowo chciałbyś być takim typowym slasherem, czy jednak dążysz do tego, aby być dobrym strzelcem dystansowym?

- Chciałbym być zawodnikiem, którego będzie trudno zescoutować. Chcę być graczem uniwersalnym. Pracuję nad rzutem, bo na razie rzucam dobrze tylko z miejsca, a na mojej pozycji ważne są także wyjścia po zasłonach. Poprawa tych elementów jest niezbędna w przypadku gracza na mojej pozycji.

Co daje ci gra w II lidze pod okiem Tane Spaseva?

- Można powiedzieć, że na co dzień gram na trzech frontach (śmiech). Dochodzą jeszcze rozgrywki młodzieżowe. To jednak mój ostatni rok w "młodzieżówce". Jest tego dużo, ale mogę się ogrywać, zbieram doświadczenie. W drugiej lidze odgrywam inną rolę. To ja często decyduję o losach meczu i mam pole do popisu. Mogę więcej brać na siebie i jest to dobra lekcja. Gry jest sporo, ale wciąż mam głód koszykówki. Mógłbym grać nawet trzy mecze dziennie.

Wiem, że twoja rodzina jest bardzo usportowiona. Starszy brat - Krystian zapowiadał się na bardzo dobrego piłkarza, ale na drodze do jego kariery stanęły poważne kontuzje...

- To prawda. Powiem szczerze, że znam drugiej takiej osoby, która miałaby takiego pecha. Mam nadzieję, że mnie takie problemy będą omijać i moja kariera będzie przebiegać bez żadnych kłopotów.

Komentarze (0)