Póki koszykarze Asseco Gdynia popełniali błędy, a Jeziorowcy grali szybko i zespołowo, to inicjatywa była po stronie gospodarzy. W drugiej kwarcie gracze trenera Zbigniewa Pyszniaka momentami pokazali jednak wszystko to, czego zespół na poziomie ekstraklasy robić nie powinien. Bezmyślne rzuty, proste straty i brak powrotu do obrony w ciągu kilku minut ustawił całe spotkanie.
- Zaczęliśmy porządnie i wydawało się, że będą to dobre zawody z naszej strony. Niestety ta wysoko przegrana druga kwarta dała nam takiego kopa, że już się z tego nie podnieśliśmy. W zbiórkach też byli lepsi. Widać, że jest dziura bo Johnsonie i nikt tego nie zapełnił. Trudno, walczymy dalej. Tragicznie nie było, ale do pełni zadowolenia wiele brakuje - mówi Daniel Wall.
[ad=rectangle]
Jezioro Tarnobrzeg przegrało całe spotkanie przede wszystkim przez słabą skuteczność. Ekipa z Podkarpacia nie trafiła wielu rzutów, które zazwyczaj znajdują drogę do celu. Dopiero w drugiej połowie koszykarze się trochę odblokowali i zniwelowali część strat. Gołym okiem widać, że w składzie brakuje rasowego strzelca, który byłby pierwszą opcją w ataku.
- Jakoś do pewnego momentu nam rzut nie siedział. Dziwnie się czułem i jakoś tak ta gra też dziwnie wyglądała. Póki było zespołowo prowadziliśmy, ale z czasem wyglądało to trochę tak, że każdy sobie rzepkę skrobie. Można było ten mecz wygrać, ale nie taką postawą, jaką zaprezentowaliśmy -
dodaje 33-letni skrzydłowy.
Dwa pierwsze spotkania po zmianach kadrowych wypadły blado i wydaje się, że najbliższe mecze będą dla Jeziora bardzo trudne. Czy sytuacja sprawi, że wykreuje się wreszcie nowy lider? - Już jesteśmy dawno bez Johnsona, ale rzeczywiście - miejsce po liderze wciąż jest wolne. Ciężko teraz szukać kogoś, kto po prostu weźmie piłkę i odpowiedzialność na swoje barki. Trzeba sobie radzić bez niego i tyle, mamy jeszcze osiem gier. Będziemy się napieprzać - deklaruje ulubieniec tarnobrzeskiej publiczności.
Asseco wypunktowało tarnobrzeżan. W zespole gospodarzy nie było energii, która była widoczna chociażby w starciach ze Śląskiem czy MKS Dąbrowa Górnicza. Mimo szerszego składu drużyna trenera Pyszniaka ma przed sobą wiele pracy. Czy fakt, że mecz był transmitowany w telewizji mógł negatywnie wpłynąć na postawę Jeziora? - Nie, już parę razy była jakaś transmisja, więc o tym się nie myśli. Może na innych jakoś to zadziałało, pojawił się lekki stres. Myślę, że jak się wychodzi na parkiet to się tego nie ma w głowie. Bardziej się skupiam, żeby piłkę zebrać - stwierdza Daniel Wall.