Nie liczę statystyk podczas meczu - wywiad z Williamem Franklinem, rozgrywającym Polskiego Cukru Toruń

- Na pewno jest to dla mnie jeden z lepszych okresów w karierze. Ale hej, sezon się jeszcze nie skończył. Nie powiedziałem ostatniego słowa! - mówi w wywiadzie Amerykanin William Franklin.

Kilka dni temu Polski Cukier Toruń pokonał PGE Turów Zgorzelec 90:86, a wielka w tym zasługa amerykańskiego rozgrywającego Williama Franklina. Doświadczony, 30-letni playmaker zdobył 19 punktów, rozdał osiem asyst i zebrał sześć piłek z tablic. Franklin jest ostatnio w wybornej formie: w poprzednich sześciu spotkaniach notuje przeciętnie 16,3 punktu, 8,6 asysty i 6,6 zbiórki.
[ad=rectangle]
Michał Fałkowski: Niespełna miesiąc temu w dramatycznych okolicznościach przegraliście spotkanie we Włocławku, różnicą dwóch punktów. Następnie trzema punktami ponieśliście porażkę w Radomiu. Nauczyliście się wygrywać w końcówkach?

William Franklin: Każda porażka czegoś uczy, więc pewnie tak. Grasz mecz, przegrywasz, potem oglądasz wideo, wyciągasz wnioski. To naturalna kolej rzeczy. Przeciwko PGE Turowowi zagraliśmy bardzo dobrą, zespołową koszykówkę i nie pozwoliliśmy sobie na żadną chwilę dekoncentracji. Nasi rywale to bez dwóch zdań wybitna drużyna, ale w sobotę to był nasz dzień.

Pokonaliście PGE Turów 90:86. Czy to najważniejsze zwycięstwo Polskiego Cukru w sezonie?

- Na pewno najważniejsze, odkąd ja jestem w tym zespole.

A czy to jednocześnie było najlepsze spotkanie drużyny w tych rozgrywkach?

- Najlepsze spotkanie pod względem wspólnego wysiłku całego zespołu.

Może niekoniecznie "nikt", ale mało kto stawiał na was w tym spotkaniu...

- Koszykówka nauczyła mnie jednego. Nawet jeśli jesteś faworytem, możesz przegrać i nawet jeśli jesteś outsiderem, możesz wygrać. Dlatego właśnie każde spotkanie jest inne i nie powinno się porównywać poszczególnych meczów. PGE Turów to świetna drużyna. W porządku, z nami przegrali, ale przecież nie tak dawno wygrywali z uznanymi ekipami w EuroCup. Każdy mecz jest inny.

Czujesz, że dzięki temu zwycięstwu w drużynie Polskiego Cukru nadzieja na grę w play-off pojawiła się ponownie?

- Ale nadzieja czy pozytywna energia w zespole zawsze były obecne. Co nie zmienia faktu, że oczywiście, pokonanie takiego rywala sprawia, że czujemy się obecnie bardzo mocni.

Jesteś obecnie w fantastycznej formie, a twoje statystyki w ostatnich sześciu meczach są raczej z pogranicza NBA, niż koszykówki europejskiej. Jakbyś zareagował gdybym stwierdził, że w tym momencie jesteś najlepszym rozgrywającym w lidze?

- Jeśli tak myślisz - dziękuję ci za te słowa i dziękuję za wiarę we mnie. Rzeczywiście, czuję się obecnie bardzo komfortowo i staram się grać jak najlepiej umiem. Ostatnie tygodnie są dla mnie bardzo udane, ale przede wszystkim liczy się to, że moja gra przekłada się w końcu na dobre wyniki zespołu.

William Franklin jest ostatnio w kapitalnej formie
William Franklin jest ostatnio w kapitalnej formie

Co takiego dzieje się, czy też: wydarzyło się w Toruniu, że grasz na tak wysokim poziomie? W Słupsku nie miałeś takiej formy...

- Czuję się bardzo dobrze w tym zespole. Komfortowo. Czuję, że wiem co ode mnie zależy, znam dokładnie oczekiwania wobec mojej osoby, a poza tym czuję, że wszyscy wokół mi ufają. To znacznie ułatwia sytuację. Czuję się zrelaksowany, czuję się pewny siebie i nawet jeśli popełniam błędy, to i tak wiem, że mogę liczyć na wsparcie moich kolegów czy trenerów.

Czy to jest twoja najlepsza forma w karierze?

- Na pewno jest to dla mnie jeden z lepszych okresów w karierze. Czy najlepszy? Nie wiem. Ciężko to ocenić. Poza tym, hej, sezon się jeszcze nie skończył, a ja nie powiedziałem ostatniego słowa!

Trener Milija Bogicević. Jak duży ma wpływ Serb na twoją postawę?

- Bardzo duży, bo to bardzo ludzki człowiek, który doskonale wie jak motywować zawodników. Wszyscy jesteśmy inni, mam na myśli koszkarzy, i nikt z nas nie reaguje tak samo jak drugi. Każdy reaguje na różne sytuacje zgodnie z własnym podejściem i charakterem, a trener musi umieć dotrzeć do każdego. Myślę, że jest w tym naprawdę dobry. Poza trenerem, jest jeszcze jedna osoba, która bardzo mi pomaga.

Kto taki?

- Dominik Narojczyk, nasz trener od przygotowania motorycznego. To on sprawia, że jesteśmy w tak dobrej formie fizycznej. Wielki fachowiec, a dodatkowo - bardzo pozytywna postać, która nakręca nas do ciężkiej pracy.

Zmieniając nieco temat - wiesz ile razy na polskich parkietach odnotowano triple-double?

- Nie mam pojęcia. Nigdy o tym z nikim nie rozmawiałem.

Osiem razy w całej historii. Ty w ostatnich meczach ocierałeś się o triple-double. Będziesz dziewiąty na liście?

- Byłoby mi niezmiernie miło, ale nic na siłę. Nigdy nie liczę statystyk podczas meczu, bo nie mam do tego głowy, ani czasu na to. Na parkiecie dzieje się tyle rzeczy, że zawsze koncentruję się na każdej kolejnej obronie i dobrym rozegraniu akcji w ataku, potem znowu defensywa, i znowu atak. I tak cały czas. A cyfry i liczby oglądam po meczu.

Źródło artykułu: