Lubliniaki chciały odnieść sukces i przełamać ostatnią passę porażek. Okazja nadarzyła się dogodna. Rywal bowiem zajmuje niższą w tabeli pozycję, a dodatkowo pojedynek rozgrywały u siebie.
[ad=rectangle]
Mimo tego początek należał do przyjezdnych. Grały one nieco skuteczniej, a wszystko za sprawą Kateriny Dorogobuzovej. Ukrainka swoimi poczynaniami zupełnie zaskoczyła defensywę Akademiczek. Dla śledzących wydarzenia w Tauron Basket Lidze Kobiet jej popisy nie stanowiły wielkiej niespodzianki. Od inauguracji sezonu jest czołową postacią nadmorskiego klubu.
Tyle że za moment odpowiedziała liderująca gospodyniom Angel Robinson. Do spółki z Natalią Żandarską przechyliła szalę zwycięstwa, co bardzo podobało się kibicom. Wypada zaznaczyć, że jednocześnie podopieczne Krzysztofa Szewczyka zaczęły lepiej bronić pod własnym koszem, stopując zagrania przeciwniczek.
Gdy na starcie drugiej kwarty trafiła Aneta Kotnis wynik brzmiał 25:19 i wydawało się, że AZS zmierza w dobrym kierunku. Niemniej pozwolił dojść do głosu Tiffany Brown, która od razu wykorzystała szansę. Amerykanka odwróciła bieg konfrontacji, szybko przywracając nadzieję koleżankom. Odciążyła też Dorogobuzovą, mocno absorbowaną we wcześniejszych minutach. Ekipa gości ewidentnie odżyła. Dało się zauważyć więcej polotu w grze poszczególnych koszykarek. Zaowocowało to prowadzeniem 38:36. Wobec tych okoliczności długą przerwę spędziły w minimalnie lepszych nastrojach.
Po zmianie stron dowodzony przez trenera Wadima Czeczuro kolektyw walczył o każdą piłkę chcąc za wszelką cenę zachować korzystny rezultat. Trzeba przyznać, że ta sztuka mu się udawała. Lublinianki ponownie zostały parę "oczek" w tyle. Dopiero kiedy zrozumiały jak poważna robi się sytuacja wspominana Żandarska oraz Aldona Morawiec nadgoniły dystans. Przypomnieć o sobie zdążyła także sprowadzona z Siedlec Olivia Tomiałowicz. Dzięki nim przed czwartą partią faworytki publiczności przegrywały tylko 51:53.
Zanim nadszedł koniec regulaminowego czasu meczu nadmorski team stosował najrozmaitsze sposoby licząc, iż wywiezie ze wschodu kraju pełną pulę. Jednak w pewnej chwili nie zdołał utrzymać naporu Pszczółek, które poprzez dążenia Dary Taylor wyrównały. Warto podkreślić, że Basket mógł jeszcze wtedy postawić na swoim, ale Brown pomyślnie wykonała zaledwie jeden rzut osobisty. Stało się zatem jasne - konieczna będzie dogrywka.
Tutaj obie strony szły łeb w łeb, nie grzesząc specjalnie liczbą celnych "strzałów". Znów na wysokości zadania stanęła Taylor. Właśnie ona przypieczętowała triumf beniaminka czyniąc to aż 83 sekundy przed finiszem.
Pszczółka AZS UMCS Lublin - Basket Gdynia 74:73 (21:19, 15:19, 15:15, 17:15, d. 6:5)
Pszczółka: Robinson 20, Taylor 11, Żandarska 11, Kotnis 10, Morawiec 9, Bussie 8, Bejtić 3, Tomiałowicz 2.
Basket: Brown 23, Dorogobuzova 17, Miłoszewska 11, Stankiewicz 9, Naczk 7, Różyńska 3, Jakubiuk 3.