Dylewicz jeszcze się nie skończył! - rozmowa z Filipem Dylewiczem, kapitanem PGE Turowa Zgorzelec

- Wiem, że pewne osoby w Polsce chcą zdyskredytować mnie i moje umiejętności, ale zapewniam, że Dylewicz jeszcze się nie skończył! - podkreśla w rozmowie z naszym portalem Filip Dylewicz.

Karol Wasiek: Wasz bilans w Eurolidze na kolana "nie powala", ale chyba sama gra nie była taka zła?

Filip Dylewicz: Warto zaznaczyć po raz kolejny fakt i nie jest to kwestia usprawiedliwiania się, że mierzyliśmy się z pięcioma mistrzami różnych krajów. Mimo wszystko uważam, że powinniśmy się pokusić o dwa zwycięstwa więcej - w ostatnim meczu z Armani Jeans Mediolan i na wyjeździe z Bayernem Monachium. Pozostałe drużyny były poza naszym zasięgiem. To było widać na parkiecie.

Jestem zdania, że Euroliga to była dla nas taka nagroda za zdobycie tytułu mistrzowskiego. Jestem przekonany, że to doświadczenie, które tam złapaliśmy będzie owocować na parkietach TBL. Zresztą to już chyba ma miejsce... Mamy 13 wygranych z rzędu i to już powinno robić wrażenie. Sam styl naszej gry jest miły dla oka dla kibiców. Najważniejsze, że jest efektywny.

[ad=rectangle]

Jaką ocenę w skali szkolnej wystawiłbyś PGE Turowowi Zgorzelec za występy w Eurolidze?

- Same wyniki - to dwójka, ale poziom spotkań - to mocna czwórka. Trzeba sobie powiedzieć, że tylko jeden mecz nam nie wyszedł. To było w Lubinie przeciwko Barcelonie. Pięknie się oglądało ich występ, to był bardzo efektowne spotkanie w ich wykonaniu. Jesteśmy zadowoleni z tych występów, przeżyliśmy wspaniałą przygodę. Uważam, że ogólny odbiór naszych meczów jest jak najbardziej pozytywny.

Żal chyba, że te mecze nie były rozgrywane w Zgorzelcu...

- To prawda. Kibice w Zgorzelcu mieli wielką nadzieję na to, żeby zobaczyć nasze występy w nowej hali. Niestety nie udało się tego uczynić. Przy takich typu inwestycjach trzeba się liczyć z tym, że czasami wychodzi coś nieplanowanego i wszystko się opóźnia. Zresztą te wytyczne euroligowe są znacznie bardziej restrykcyjne niż te z polskiej ligi.

Zgodzisz się, że te 13 zwycięstw w TBL nie jest dziełem przypadku?

- Tak, to prawda. To olbrzymia zasługa trenera Rajkovicia. Myślę, że sam system, który on proponuje, sprawdza się w 100 procentach. Nawiązywaliśmy zresztą walkę z najlepszymi zespołami w Europie. Polskie realia są zgoła inne od tych euroligowych. Jest duża różnica poziomów. Można zaznaczyć, że to nawet przepaść.

Teraz koncentrujemy się na obronie mistrza Polski i na tym, żeby jak najlepiej wypaść w Pucharze Europy. Te mecze z najmocniejszymi rywalami w Eurolidze zaowocują tym, że nie stoimy na straconej pozycji w starciach z Sewillą, Ostendą, czy Lietuvosem Rytas Wilno.

Filip Dylewicz: Stać mnie na lepszą grę
Filip Dylewicz: Stać mnie na lepszą grę

Mocno odjechaliście pozostałym rywalom...

- Nie ukrywam, że bardzo mi miło z tego powodu. Z meczów, które były zapowiadane jako starcie najlepszych, wychodziliśmy obronną ręką. Tak chociażby było ze Śląskiem Wrocław, czy AZS Koszalin. Były to widowiska, w których kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń od początku do samego końca. Udowadnialiśmy swoją przewagę nad tymi drużynami. Aczkolwiek jeszcze dużo przed nami, chociaż nie sądzę, żebyśmy grali słabiej. Będziemy grali jeszcze lepiej. Skład jest świetnie zbilansowany. Każdy z zawodników doskonale wie, co ma robić.

Pewność siebie aż emanuje od was...

- Niektórzy kibice uważają, że się "napinamy", a to jest kompletna nieprawda. Jesteśmy zawodowcami, wychodzimy na parkiet po to, żeby odnieść zwycięstwo. Chcemy pokonywać kolejnych rywali i naprawdę nie patrzymy na to, kto stoi po drugiej stronie parkietu - czy to jest ktoś z Hiszpanii, Rosji, czy Polski. Liczy się dla nas wygrana. My doskonale znamy swoją wartość. Wiemy na co nas stać.

Wróciłeś po kilku latach do Euroligi. Jakbyś ocenił swoje występy?

- Nie ukrywam, że oczekiwałem od siebie znacznie więcej. Chciałem pomóc drużynie w jak najlepszy sposób, ale te dwa miesiące przerwy od treningów, mocno na mnie wpłynęły. Straciłem ten najważniejszy etap przygotowań i to niestety było mocno widać. Żałuję tego, że wniosłem do zespołu tego, co mógłbym. Teraz czuję się dużo lepiej i mam nadzieję, że to przełoży się na indywidualne statystyki. Aczkolwiek fajnie było zagrać na poziomie Euroligi po tylu latach. To bardzo fajnie uczucie.

Niektórzy mówią, że Filip Dylewicz się już powoli kończy... Jak podchodzisz do takich stwierdzeń?

- Ja w to nie wierzę! Zapewniam, że Dylewicz jeszcze się nie skończył! Wiem, że pewne osoby w Polsce chcą zdyskredytować mnie i moje umiejętności. Nie za bardzo wiem, po co ludzie urządzają sobie takie "wędrówki". Wierzę, że w play-offach pokażemy siłę jako zespół i znów zgarniemy mistrzostwo Polski i w Zgorzelcu na nowej hali będziemy mieli przyjemność grać w meczach euroligowych.

Źródło artykułu: