W piątkowy wieczór Asseco poniosło piątą porażkę w bieżącym sezonie Tauron Basket Ligi. Po meczu z Rosą spadło na siódme miejsce w tabeli. Obecnie legitymuje się bilansem 5-5, a na koncie ma 15 zdobytych punktów. Pomimo przegranej 72:80, David Dedek nie miał wielkich pretensji do podopiecznych. - Myślę, że zagraliśmy naprawdę niezły mecz - stwierdził na konferencji prasowej.
[ad=rectangle]
- Mieliśmy prawie 40 zbiórek - zwrócił uwagę. Gdynianie zgarnęli na obu tablicach dużo więcej piłek od gospodarzy (26 zbiórek radomian). - Zanotowaliśmy co prawda sporo strat (15 przy 12 zawodników Rosy), ale to jest mniej niż w ostatnich meczach. Poprawiliśmy więc ten element - zaznaczył szkoleniowiec.
Co miało więc największy wpływ na końcowy rezultat? - Niestety, popełniliśmy błędy zarówno w ataku, jak i w obronie, które są częściowo spowodowane brakiem doświadczenia. To zadecydowało o tym, że przegraliśmy. Dobra dyspozycja zawodników Rosy w rzutach z dystansu dała jej zwycięstwo - odpowiedział. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego wykorzystali 18 z 34 prób zza linii 6,75 m. Trafili więcej razy, niż łącznie rzutów "za trzy" oddali gdynianie!
Swoich pupili wspierała mała grupa sympatyków, którzy przejechali kilkaset kilometrów z Trójmiasta. - Chciałbym podziękować kibicom, którzy przyjechali z Gdyni i wspierali nas w tym meczu - podkreślił Dedek. - Kibice bardzo nam pomagali, za co chcę podziękować - dołączył się Piotr Szczotka.
Asseco jest więc kolejnym, szóstym już zespołem, który w bieżących rozgrywkach nie potrafił wygrać w Radomiu. - Graliśmy na bardzo ciężkim terenie, Rosa jest bardzo mocną ekipą. Walczyliśmy, chcieliśmy "dogonić" przeciwnika, było i blisko, i daleko. Niestety przegraliśmy, rywal był lepszy - przyznał zdobywca 11 punktów i 8 zbiórek.