Kamil Górniak: Stelmet bardzo słabo prezentował się w pierwszej połowie. Co było tego przyczyną? Nie zlekceważyliście rywala?
Przemysław Zamojski: Po prostu nie wykonywaliśmy przedmeczowych założeń. Broniliśmy słabo, nie pomagaliśmy sobie, pozwalaliśmy przeciwnikowi na oddawanie rzutów z otwartych pozycji. Traciliśmy też punkty spod kosza.
Stelmet chyba nie wysiadł z autokaru na tą pierwszą połowę.
- Nie spodziewaliśmy się, że ten mecz może się tak potoczyć i do przerwy będziemy przegrywać różnicą blisko dwudziestu punktów. Cieszy jedynie fakt po tym spotkaniu, że potrafiliśmy się zebrać i po zmianie stron zdołaliśmy odrobić tą stratę.
Jesteście zaskoczeni tym, co Jezioro zaprezentowało w pierwszych dwóch kwartach?
- Nie. Wygrali trzy mecze z rzędu, czuli się pewnie. Oddawali dużo celnych rzutów, a do tego grali przed własną publicznością. Myślę, że nie jedną drużynę jeszcze zaskoczą. Należy też dodać, że my po prostu graliśmy słabo. Tak nie możemy rozpoczynać spotkania.
[ad=rectangle]
Po przerwie to był już jednak całkiem inny Stelmet.
- Byliśmy wkurzeni, że przegrywamy tak wysoko. Powiedzieliśmy sobie w szatni, że musimy wygrać ten mecz i nie możemy się poddać.
Stratę do Jeziora odrobiliście chyba głównie rzutami spod kosza, gdzie wykorzystywaliście przewagę fizyczną.
- W tym elemencie mieliśmy dużo przewagę i ciężko było tego nie wykorzystać. Próbowaliśmy zdobywać te punkty spod samego kosza. Cieszymy się, że to nam się udawało. Wyrywaliśmy to zwycięstwo, a było bardzo ciężko.
Jezioro gra taką szaloną koszykówkę i chyba niewiele zespołów jest przygotowanych na taką grę.
- Mało drużyn się tego spodziewa i Jezioro może być trudnym rywalem dla wielu ekip. To nie jest wygodny przeciwnik, szczególnie jak mają taką pewność siebie jak z nami. Te zwycięstwa pozwoliły im na trafienia z ciężkich pozycji. Ciężko ich upilnować w ataku.
Ciężki tydzień za wami. Graliście nie tylko mecze wyjazdowe w lidze, ale i europejskich pucharach.
- Ciężko było cały czas w rozjazdach, hotelach. Wstawaliśmy wcześnie, trzeba było szybko jechać na lotnisko, w międzyczasie jakieś przesiadki i znów do hotelu. Wiadomo, że to nie jest łatwe, ale musimy się do tego przyzwyczaić, bo tak mamy od początku sezonu i to nie jest żadna nowość. Teraz jednak mamy trochę czasu w Zielonej Górze, musimy zebrać siły i będziemy mocniejsi.
Nie ma już z wami Steva Burtta i to chyba dla was korzystne rozwiązanie, bo miedzy nim a wami nie było nici porozumienia na boisku ani poza nim.
- Ciężko mi to komentować. Steve był taki, jaki był. Każdy zawodnik jest inny. Teraz gramy bez niego. Życzę mu powodzenia w Hiszpanii, żeby jak najlepiej się spisywał. Musimy patrzeć na to, co teraz mamy.
A jak pan oceni jego pobyt w Zielonej Górze. Na początku był zachwyt jego grą, a później chyba było coraz gorzej.
- On lubił bardzo grać z piłką, co momentami zabijało nasz system gry. Mieliśmy się szukać i rozdawać dużo podań. Teraz go już nie ma i nie ma co tego rozpatrywać. Nie ma się co rozwodzić nad tym temat. Był i już go nie ma.
Wygraliście szczęśliwie z Jeziorem, ale mimo tego na razie Stelmet nie prezentuje się zbyt dobrze. Chyba macie jakiś kryzys. Odpadliście już w pucharów, w lidze macie na koncie już trzy porażki.
- Nie mieliśmy dobrego początku, ale powoli wracamy na właściwe tory. Wygraliśmy trzy mecze z rzędu w lidze, nie przegrywamy już. Odpadliśmy już z pucharów, ale zostały nam jeszcze do rozegrania dwie potyczki. Postaramy się zakończyć to jakimś miłym akcentem. Chcemy to zrobić dla naszych kibiców.
Razem z Saso dacie radę :)))