Michał Chyliński: Ciężko przegrać, rzucając 97 punktów

Michał Chyliński wrócił do drużyny po krótkiej nieobecności i od razu zagrał bardzo dobre spotkanie. PGE Turów pokonał Anwil, a polski rzucający zdobył 25 punktów.

- Myślę, że Anwil dał z siebie maksimum, ale to maksimum nie wystarczyło, bo my dziś mieliśmy w składzie świetnego Michała Chylińskiego - powiedział po ostatniej syrenie niedzielnego meczu PGE Turowa Zgorzelec z Anwilem Włocławek trener zwycięskiej ekipy, Miodrag Rajković.
[ad=rectangle]
Wspomniany Michał Chyliński wrócił na parkiet po nieobecności w meczu z Polpharmą Starogard Gdański i momentalnie przejął pałeczkę lidera przeciwko Anwilowi Włocławek.

Trener Rajković pozwolił spędzić w grze Chylińskiemu aż 36 minut i w tym czasie zawodnik zdobył 25 punktów. Rywali karcił przede wszystkim z dystansu, trafiając sześć z dziewięciu prób zza łuku (ogółem 7/12 z gry), co jest jego rekordem sezonu. Co więcej, 25 oczek to również osobisty rekord gracza w rozgrywkach 2014/2015. We wcześniejszych czterech meczach Chyliński ani razu nie przekroczył bariery 20 punktów, choć za każdym razem notował dwucyfrową zdobycz.

Po meczu zawodnik nie skomentował swojego występu, choć zabrał głos w kwestii wygranej (97:89) drużyny. - Cieszy nas zwycięstwo, bo spotkanie było bardzo ciężkie. Anwil przyjechał dziś powalczyć o dwa punkty i napsuł nam dużo krwi. Myślę, że ten zespół jeszcze zacznie wygrywać, to jest tylko kwestia czasu - powiedział 28-latek.

- Trener przyznał po spotkaniu, że ciężko jest, gdy rywal broni cały czas strefą i ja się zgadzam z tym. Wówczas naprawdę trudno jest złapać odpowiedni rytm. Myślę jednak, że spisaliśmy się dobrze przeciwko takiej obronie. Choć sami nie graliśmy skutecznie w defensywie, to na szczęście rzuciliśmy 97 punktów, a rzucając 97 punktów, ciężko jest przegrać - podsumował Chyliński.

PGE Turów wygrał już po raz siódmy z rzędu i nie doznał jeszcze żadnej porażki w lidze. Podobny bilans ma Śląsk Wrocław. Anwil znajduje się na przeciwległym biegunie - na siedem kolejek wygrał tylko raz.

Komentarze (0)