Quinton Hosley z bardzo dobrej strony pokazał się w niedzielnym spotkaniu z AZS Koszalin. Nie dość, że był skuteczny, to jeszcze świetnie spisał się w defensywie. Trzeba oddać popularnemu "T2", że stanął na wysokości zadanie - zdołał ograniczyć ofensywne popisy Qyntela Woodsa, a sam w ataku dorzucił 16 punktów.
[ad=rectangle]
Był on bardzo komplementowany przez trenerów, jak i pozostałych kolegów z drużyny. - Stanął na wysokości zadania. Spisywał się bardzo dobrze po obu stronach parkietu. Dawał nam ten impuls. Od niego to się wszystko zaczynało. To jest to, co od niego oczekujemy. To jest gracz na wielkie spotkania. Został ściągnięty właśnie po to, żeby w tych meczach pokazywać klasę - mówił Łukasz Koszarek, rozgrywający Stelmetu Zielona Góra.
A jak sam podszedł do tego pojedynku? - Potraktowałem ten mecz jak każdy inny. Nie podchodziłem jakoś specjalnie do pojedynku z Woodsem. Rozumiem, że media do tego inaczej podchodzą. Warto jednak zauważyć, że jest to mecz pomiędzy Stelmetem Zielona Góra a AZS Koszalin, a nie pomiędzy Hosleyem i Woodsem. Trzeba patrzeć na całe zespoły, a nie jednostki - zaznacza Amerykanin, który po chwili pokusił się o własną teorię dotyczącą jego pojedynków z Woodsem.
- O ten pojedynek byłem już pytany przed meczem z Paokiem. Wiedziałem, że będzie to coś specjalnego dla kibiców, mediów. Wiadomo, że obaj coś znaczymy w tej lidze. Wróciliśmy do Polski i chcemy zwyciężać - przyznaje Quinton Hosley.
Stelmet w niedzielę odniósł trzecie zwycięstwo w lidze. Amerykański gwiazdor z Zielonej Góry bardzo spokojnie podchodzi do obecnych wyników drużyny. - Mamy październik i jesteśmy tak naprawdę dopiero na początku sezonu. Jeszcze wiele meczów przed nami - podkreśla gracz.