Przed tym sezonem władze Śląska Wrocław istotnie wzmocniły skład. Do zespołu doszedł m.in. Aleksander Mladenović, Lawrence Kinnard, czy Roderick Trice. Pozyskano także Murphy Burnatowskiego, ale on jak na razie nie dostał zbyt wielu szans od trenera Emila Rajkovicia. W trzech pierwszych meczach sezonu na parkiecie przebywał zaledwie przez kilka minut. Czego to wynikiem?
[ad=rectangle]
- Jest to wynikiem decyzji trenera oraz tego jak układały się poszczególne spotkania. Murphy, tak jak każdy inny zawodnik w zespole, na grę podczas meczów musi zapracować sobie na treningach. Po powrocie do zdrowia Rodericka Trice'a (który również może grać na "trójce"), coraz lepszej formie fizycznej Denisa Ikovleva, oraz regulacji ligowych dotyczącej gry dwóch graczy miejscowych na boisku przez cały czas, rywalizacja w drużynie się zwiększyła i grają ci, którzy w danej chwili są w najlepszej dyspozycji, którzy mogą Śląskowi więcej dać. Nieistotne kto ile gra - istotne by drużyna wygrywała i w Śląsku wszyscy to rozumieją - podkreśla w rozmowie z naszym portalem Maciej Szlachtowicz, generalny menedżer wrocławskiego zespołu.
Mimo że Burnatowski jak na razie gra bardzo mało, to działacze nie planują żadnych zmian kadrowych. - Mamy zamknięty skład, na chwile obecną nie poszukujemy żadnych nowych zawodników. Gracze są zdrowi, łapią odpowiednią formę i chcemy by tak zostało - przyznaje Szlachtowicz.
Po dwóch kolejkach sezonu wrocławianie są jedną z pięciu drużyn, które mają na swoim koncie dwa zwycięstwa w Tauron Basket Lidze. W sobotę podopieczni Rajkovicia pokonali na wyjeździe Trefl Sopot 95:93.