W sezonie 2009/2010 Lawrence Kinnard w barwach Trefla Sopot przeciwko Anwilowi Włocławek zdobył 31 punktów i poprowadził swój zespół do wygranej. Gracz w sobotni wieczór wyrównał swój dotychczasowy rekord - tylko, że już w koszulce Śląska Wrocław. O jego umiejętnościach strzeleckich przekonali się sopoccy koszykarze.
[ad=rectangle]
- Goście mieli Kinnarda w świetnej dyspozycji. Na początku oddał sporo rzutów bez żadnej obrony. To go nakręciło i poskutkowało tym, że trafił sześć na osiem za trzy i zdobył powyżej 30 punktów - podkreślał na pomeczowej konferencji prasowej Darius Maskoliunas, szkoleniowiec Trefla Sopot, który był bardzo niezadowolony z postawy swoich podopiecznych w sobotni wieczór.
Kinnard obnażył wszystkie braki Trefla w defensywie. Amerykanin już do przerwy miał 16 punktów na własnym koncie, ale gospodarze w ogóle nie wyciągnęli z tego wniosków. Nadal odpuszczali Kinnarda na obwodzie, co zawodnik momentalnie wykorzystywał.
- Trzeba powiedzieć, że Kinnard tego wieczoru był po prostu fenomenalny. Trafiał wszystko i jesteśmy mu bardzo wdzięczni za to, że poprowadził nas do zwycięstwa. Aczkolwiek trzeba powiedzieć, że koledzy kreowali mu pozycje i im zawodnik też powinien podziękować - śmiał się po meczu wyraźnie zadowolony Emil Rajković, szkoleniowiec Śląska Wrocław.
Lawrence Kinnard na parkiecie przebywał przez 29 minut - w tym czasie zdobył 31 punktów (11/15 z gry).