Michał Fałkowski: Czy Anwil jest już gotowy do sezonu?
Seid Hajrić: Ciężko powiedzieć, zobaczymy już w trakcie rozgrywek. Na pewno nie będzie nam łatwo. Mamy całkowicie nowy zespół, właściwie tylko ja zostałem z poprzedniego składu. Oczywiście, rok temu grali jeszcze Pamuła i Witliński, ale Piotrek długo leczył kontuzję, a Mikołaj dopiero wchodził do zespołu i grał tyle minut, ile dostał od trenera, zależnie od każdego meczu. Dlatego tak naprawdę cały zespół został mocno przebudowany i wszystkiego dowiemy już się w trakcie sezonu.
[ad=rectangle]
Ale jesteście już po ośmiu sparingach. Chyba coś, cokolwiek, można powiedzieć o drużynie Anwilu 2014/2015?
- Na pewno mamy potencjał, ale jaki on jest, to właśnie dowiemy się, gdy rozpocznie się liga. Rozegraliśmy osiem sparingów, ale wyniki tych spotkań nie dają dobrego obrazu. Na przykład nasz mecz z Polskim Cukrem Toruń. Czy naprawdę jesteśmy gorsi o 26 punktów, o jedną klasę? Ja twierdzę, że nie. Po prostu byliśmy wtedy w bardzo ciężkim momencie przygotowań, byliśmy zmęczeni dwoma spotkaniami wcześniejszymi i zagraliśmy na wyjątkowo złej skuteczności. A Toruń trafiał właściwie wszystko. Czy chcesz wyciągać z tego wnioski?
Ja akurat nie wyciągałbym daleko pochopnych, ale porażka 26 punktami w tym meczu to nie jest powód do dumy.
- Nie jest. I to jeszcze przegraliśmy z Miliją Bogiceviciem, poprzednim trenerem... Dziwny to był turniej w ogóle. Pokonaliśmy Trefla Sopot, który wydaje mi się silniejszym zespołem, a przegraliśmy z Polskim Cukrem. No właśnie. Dziwny. To dobre słowo, bo sparingi są dziwne.
Zacząłeś o trenerze Bogiceviciu. Pierwszy mecz ligowy gracie właśnie z jego ekipą. Będziesz miał jakąś ekstra motywację?
- Na pewno. Mnie nie trzeba motywować na żadne spotkanie, sam się motywuję, ale na ten mecz będę jeszcze mocniej zmotywowany. I bardzo liczę na kibiców. Do Torunia daleko nie jest i marzy mi się by toruńska hala zapełniła się kibicami w naszych barwach.
"Gramy u siebie, hej Anwil, gramy u siebie..." - tak często fani Anwilu śpiewają na wyjazdach.
- Tak, tak! To byłoby coś fajnego usłyszeć to w 1. kolejce w Toruniu.
Seid, to już twój ósmy rok w Anwilu...
- Tak. Jestem o rok starszy, a więc też o rok bardziej doświadczony i o rok mądrzejszy. Wiem jaka jest moja rola w zespole, wiem co mam robić na parkiecie i tyle. Kolejny sezon, dalej będę rządził pod koszem i kierował defensywą (śmiech).
Wszyscy na to liczą. Jak układa się współpraca z trenerem Mariuszem Niedbalskim?
- Jest super! Naprawdę jestem bardzo, bardzo zadowolony. Nie ma żadnego problemu między mną, trenerem i innym graczami. Podoba mi się to, że jesteśmy wszyscy na jednym poziomie. I ja, jako kapitan zespołu, i np. Jankes (Bartosz Jankowski - przyp. M.F.), czyli chłopak, który dopiero wchodzi do drużyny. Jesteśmy traktowani tak samo, choć oczywiście hierarchia w zespole jest. Ale na treningach pracujemy identycznie.
Co będzie siłą tego zespołu? Jak ty, kapitan, to widzisz?
- Jak powiem, że obrona, to pewnie nikt mi nie uwierzy po tych meczach ostatnich? Ale tak myślę, że właśnie obrona. Wiem, wiem, traciliśmy w sparingach bardzo dużo punktów, ale trener nas uspokaja i mówi, że na płynność w defensywie potrzeba jeszcze trochę czasu. Niestety więcej, niż te kilka tygodni okresu przygotowawczego, choć mam nadzieję, że na turnieju Kasztelana pokażemy się już z lepszej strony.
Wrócę jeszcze do tych sparingów. Trzeba pamiętać, że nie wszyscy grają w nich na 100 procent możliwości, dlatego one nie są dokładne.
Nie znosisz sparingów, prawda...
- Szczerze? Bardzo ich nie lubię. Boję się o kontuzję i zdecydowanie wolę mocniej potrenować, niż mam grać sparing. A przede wszystkim wolę mecze o coś. Nie mówię, że nie daję z siebie wszystkiego na sparingach, bo nadal wykonuję wszytko to, co mówi mi trener, ale jednak to nie jest to samo. W głownie masz zawsze myśl, że to tylko sparing, a nie aż mecz ligowy o punkty.
Wróćmy do obrony. Słabo wygląda defensywa jeden na jednego, gubicie się na zasłonach...
- Ale nie ma powodów do paniki. Tak jak powiedziałem i powtarzam słowa trenera. Na to wszystko potrzeba czasu. Rozpracować sobie zagrywkę w ataku, ułożyć pod tego czy tamtego zawodnika, to moment. Ale sprawić, żeby cała piątka grała dobrze w defensywie, to już nie jest takie łatwe. Na treningach nie wygląda to źle, ale niestety nie ma jeszcze tego przełożenia na mecz.
Dlaczego tak jest?
- Nie wiem, może niektórzy mają problem z wejściem w spotkanie albo presją, że jednak sparing to coś innego, niż trening. Myślę, że to ma sens, bo przyjeżdżali do Włocławka gracze, którzy świetnie radzili sobie na treningach, a gdy wychodzili na parkiet w meczu, to nie mogli się odnaleźć. Tutaj jest wielka presja ze strony kibiców i nie każdy umie sobie z nią poradzić. Tutaj dużo się wymaga i tutaj są zasady gry. Są w lidze zespoły gdzie idzie się grać tylko po to, by biegać i rzucać. We Włocławku tak nie było i nigdy nie będzie.
Teraz byliśmy na turnieju w Kutnie. Widziałem sytuację, w której zawodnik rzucił raz, nie trafił, ale jego koledzy zebrali piłkę. Rzucił więc ponownie i znowu nie trafił. A potem, w kolejnej akcji znowu rzucił. Co prawda trafił, ale trzy razy z rzędu? I potem taki zawodnik ma 15 czy nawet 20 punktów. Ale ile odda w obronie? I jak zapunktowali jego koledzy?
Ważne pytania. W Anwilu tak nie ma.
- Czasami tak bywało, ale to sytuacje bardzo rzadkie. We Włocławku zawsze wierzono w zespół i kolektyw.
Kończąc więc tę rozmowę, jakie nastawienie kapitana przed sezonem?
- Pozytywne. Musisz być pozytywny. Ja, moi koledzy, trenerzy, ty, dziennikarze i kibice. Wszyscy, pracownicy w klubie też. Wtedy będzie dobrze. My musimy czuć wsparcie od kibiców, a kibice muszą czuć, że dajemy z siebie wszystko, walczymy. Na pewno w sezonie będziemy mocno potrzebować naszych fanów. Już w meczu w Toruniu i potem w każdym kolejnym. Przy okazji, zdradzę swoje małe marzenie. Jak przyjeżdża Śląsk do Włocławka, czy Turów, czy Trefl, to wówczas trybuny są białe. Jeśli nie całe, to na pewno większość. A dlaczego tak nie jest na każdym meczu? Bardzo bym chciał żeby tak było i żeby nasz klub kibica też ubierał się w jednym, naszym, białym kolorze. Wtedy nam grałoby się zdecydowanie łatwiej.