Deonta Vaughn: Ja się nie liczę

Deonta Vaughn był kluczowym zawodnikiem Anwilu Włocławek w obu meczach Turnieju o Różę Kutna. Amerykanin zdobył łącznie 40 punktów. - Ja się nie liczę. Ważne, że wygraliśmy dwa mecze - mówi gracz.

- Tu kompletnie nie chodzi o mnie. Nie ma o czym mówić. Ja się nie liczę. Ważne jest tylko to, że wygraliśmy dwa mecze i wracamy do Włocławka w bardzo dobrych humorach - powiedział tuż po niedzielnym zwycięstwie nad MKSem Dąbrowa Górnicza rozgrywający Anwilu Włocławek, Deonta Vaughn.
[ad=rectangle]
Amerykanin już podczas nieudanego dla zespołu turnieju w Toruniu pokazywał, że zamierza stać się liderem włocławian, ale wówczas cała drużyna była jeszcze w bardzo słabej formie spowodowanej ciężkimi treningami. Rottweilery wygrały co prawda jeden mecz (z Treflem), ale przegrały dwa (z Energą Czarnymi i Polskim Cukrem), w tym ten drugi w fatalnym stylu (70:96).

W Kutnie jednak Anwil zagrał skuteczniej, wygrał oba spotkania i jednocześnie cały Turniej o Różę. Vaughn natomiast grał koncertowo. W pierwszym spotkaniu, przeciwko Polfarmexowi, zdobył 16 punktów, trafiając czterokrotnie za trzy, zaś w drugim zaaplikował dąbrowianom aż 24 oczka (6/8 za trzy), miał także sześć asyst, cztery zbiórki i trzy przechwyty.

Deonta Vaughn zdobył 24 punkty, 6 asyst i 4 zbiórki w finale turnieju w Kutnie
Deonta Vaughn zdobył 24 punkty, 6 asyst i 4 zbiórki w finale turnieju w Kutnie

- Owszem, miałem wielki wpływ na zespół, nie mogę powiedzieć, że nie, ale jednocześnie to, że trafiałem, to nie tylko moja zasługa. Cieszę się przede wszystkim, bo udało nam się wygrać oba mecze, dwa z rzędu, co wcześniej się nie zdarzało - dodawał Vaughn, a naciskany o komentarz na temat własnej postawy, odpowiedział - Lider to ktoś, kto robi akurat to, czego trzeba zespołowi. Miałem dzień, to rzucałem. Ale mam nadzieję, że wszyscy widzą, że robiłem też inne, potrzebne rzeczy.

Anwil rozegrał dotychczas osiem spotkań sparingowych, wygrywając pięć z nich. W najbliższy weekend włocławianie będą gościć u siebie trzy zespoły podczas Kasztelan Basketball Cup: Trefl Sopot, Asseco Gdynia oraz Wikanę Start Lublin.

- Za chwilę zamykamy pre-season i zacznie się prawdziwa walka. Jeszcze mamy sporo do zrobienia, bo nasza gra nie jest bardzo dobra. Jest dobra, solidna, ale sporo nam brakuje. Niepotrzebnie gramy falami, raz dobrze, raz słabiej. Musimy popracować nad tym, by znaleźć większą stabilność w defensywie. Jak na warunki ligowe bowiem tracimy zbyt dużo punktów. To musi się zmienić - zakończył Amerykanin.

Źródło artykułu: