Sztab szkoleniowy San Antonio Spurs zdecydował, że Jeremy Sochan na środowy mecz z New York Knicks wróci do pierwszej piątki i grając na pozycji centra, będzie kryć jednego z liderów rywali, Karla-Anthony'ego Townsa. Ta decyzja okazała się trafiona.
Sochan spędził na boisku aż 38 minut - najwięcej w swoim zespole. Polak grał w meczu najdłużej od 20 grudnia, kiedy podczas starcia z Atlanta Hawks zanotował 42 minuty.
ZOBACZ WIDEO: Aida Bella zrobiła karierę poza sportem. "Prawdziwe zderzenie z biznesem"
21-latek przeciwko Knicks zapisał przy swoim nazwisku 10 punktów, trafiając 5 na 14 oddanych rzutów z gry (0/3 za trzy) i sześć zbiórek. Co najważniejsze, jego drużyna wygrała 120:105, odnosząc trzecie zwycięstwo w pięciu ostatnich meczach.
- Myślę, że osiągnęliśmy to, na co liczyliśmy, zmieniając pierwszą piątkę. Chcieliśmy wystawić Jeremy’ego na Karla-Anthony'ego Townsa jak najwięcej i uznaliśmy, że Bismack Biyombo będzie odpowiednim match-upem dla Mitchella Robinsona. To było dość proste. Jesteśmy trochę niestandardową grupą, jeśli chodzi o tradycyjne ustawienia, więc co jakiś czas wprowadzamy korekty – mówił po meczu na konferencji prasowej trener Mitch Johnson.
Towns wywalczył co prawda 32 punkty i zebrał dziewięć piłek, ale to nie wystarczyło. Knicks, osłabieni brakiem Jalena Brunsona, trafili w środę tylko 11 na 37 oddanych prób zza łuku i doznali 25. porażki w tym sezonie.
Nieoczekiwany bohaterem Spurs został Sandro Mamukelashvili. Gruzin zaliczył najlepszy występ w karierze - w 19 minut zdobył 34 punkty i zebrał dziewięć piłek. Trafił 13 na 14 rzutów z gry, w tym 7 na 7 za trzy.
Wynik:
San Antonio Spurs - New York Knicks 120:105 (29:20, 38:23, 16:29, 37:33)
(Mamukelashvili 34, Castle 22, Paul 12 - Towns 32, Anunoby 14, Bridges 14)