MŚ, gr. B: Senegal znów zaskoczył, olbrzymie problemy Argentyny!

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Okazuje się, że niedzielny triumf Senegalu nad Portoryko nie był przypadkowy. Ekipa z Afryki ograła bowiem Chorwację 77:75! Argentyńczycy z trudem pokonali Filipińczyków. Grecja wygrała z Portoryko.

Afrykańczycy nie przestają zadziwiać

Otwarcie pierwszego poniedziałkowego spotkania należało do ekipy z Bałkanów. Po dwóch rzutach wolnych, wykorzystanych przez Ante Tomicia, Chorwaci prowadzili 13:6. "Trójką" odpowiedział jednak Xane Dalmeida, a gdy Gorgui Dieng skopiował wyczyn lidera rywali, Afrykańczycy przegrywali zaledwie 11:13. Później nie tylko odrobili straty, ale i uzyskali 2 punkty przewagi, których nie oddali już do końca tej kwarty.

Rozpędzeni Senegalczycy zagrali bardzo dobrze w drugich dziesięciu minutach. Raz za razem trafiał najskuteczniejszy w szeregach zespołu z Czarnego Lądu Dieng. Po jego lay-upie było 31:27. Na niespełna 120 sekund przed końcem drugiej części koncertowo grający lider zwiększył różnicę do sześciu "oczek" (35:29).

Zaliczka uzyskana w pierwszej połowie wystarczyła podopiecznym Cheikha Sarra do tego, aby kontrolować tempo gry. Co prawda drużyna z Bałkanów częściowo zniwelowała dystans, głównie za sprawą tercetu Tomić - Bojan Bogdanović - Dario Saric, ale nie potrafiła już przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę.

Kapitalne zawody rozegrał Dieng, autor 27 punktów i 8 zbiórek. Tomić zapisał na swoim koncie 14 "oczek" i zebrał 9 piłek.

Chorwacja - Senegal 75:77 (16:18, 16:23, 20:18, 23:18)

Chorwacja: Sarić 15, Bogdanović 15, Tomić 14, Rudez 6, Simon 6, Lafayette 5, Zorić 4, Andrić 3, Ukić 3, Hezonja 2, Markota 2,

Senegal: Dieng 27, Dalmeida 15, Faye 11, Ndoye 9, Diop 5, Ndiaye 5, Badji 4, Ndoye 1, Niang 0, Ndour 0.  [ad=rectangle] Wymęczone zwycięstwo Albicelestes

Filipińczycy, głównie za sprawą kapitalnie dysponowanego podkoszowego Andray'a Blatche - 14 punktów i 15 zbiórek - kolejny raz napędzili stracha faworytowi. Tym razem o ich sile przekonać mogli się Argentyńczycy, którzy wygrali zaledwie czterema punktami.

Otwarcie spotkania należało do zespołu z Azji. Po rzucie Ranidela De Ocampo i dwóch "trójkach" Jaysona Williama, prowadził on 12:2. Facundo Campazzo częściowo zmniejszył stratę, która pod koniec pierwszej kwarty wynosiła 3 "oczka". W kolejnych dziesięciu minutach ekipa z Ameryki Południowej przebudziła się z początkowego marazmu, przejmując kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Spod kosza często punktował Luis Scola, zaś udanymi próbami z dystansu popisywali się Pablo Prigioni i Marcos Mata. Różnica nie tylko została przez Albicelestes zniwelowana, ale i schodzili do szatni z nieznaczną przewagą.

Po powrocie na parkiet kontynuowali dobrą grę w ofensywie, choć do ich obrony można było mieć sporo zastrzeżeń. Systematycznie powiększali jednak prowadzenie. Co prawda w pewnym momencie dystans zmniejszył się do zaledwie dwóch "oczek" (46:48) - za sprawą trzech celnych osobistych Lewisa Tenorio - zaś po wsadzie Gabe Norwooda był już remis, to najgroźniejsza broń Argentyńczyków w tym meczu, czyli rzuty z dystansu, zadziałała w najbardziej odpowiednim momencie.

Zdominowana przez podopiecznych Julio Lamasa końcówka trzeciej części okazała się kluczowa dla końcowego rezultatu. W czwartej kwarcie Filipińczycy rzucili wszystkie siły na parkiet i starali się "dogonić" wynik, lecz doświadczenie rywali wzięło górę. Dwa skutecznie wykonane osobiste przez Andresa Nocioniego przesądziły o ostatecznym rezultacie.

Argentyna - Filipiny 85:81 (22:25, 21:13, 28:23, 14:20)

Argentyna: Scola 19. Mata 17, Laprovittola 10. Herrmann 10, Campazzo 9, Nocioni 9, Pirigioni 8, Gutierrez 3

Filipiny: De Ocampo 18, Alapag 15, Blatche 14, William 11, Dalistan 6, Fajardo 6, Norwood 6, Tenorio 3, Aguilar 2, Chan 0, Pingris 0.

Pewna wygrana Greków

Początek ostatniego poniedziałkowego meczu w grupie B należał do podopiecznych Fotisa Katsirakisa, którzy pod koniec drugiej minuty objęli sześciopunktowe prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej kwarty Portorykańczycy doprowadzili niemal do remisu, głównie za sprawą świetnej postawy Renaldo Balkmana oraz dużej liczby niecelnych rzutów rywali, zwłaszcza z dystansu.

Kolejne 20 minut przebiegało pod całkowite dyktando Greków. Popisali się oni kilkoma szybkimi kontratakami, a gdy z boiska zszedł zmęczony lider rywali, całkowicie zdominowali strefę podkoszową. Bardzo dobrze rozgrywał Nikolaos Zisis, a koledzy zamieniali jego podania na łatwe punkty.

Gdy rzucający celnie przymierzył z dystansu, przewaga drużyny z Europy wzrosła do trzynastu "oczek" (52:39). Grający bardziej zespołową koszykówkę zawodnicy Hellady po zakończeniu trzeciej odsłony wygrywali 68:52. Taka zaliczka w zupełności wystarczyła do tego, aby w czwartej kwarcie spokojnie przeprowadzać kolejne akcje i odnieść zwycięstwo.

Poza wspomnianym Zisisem, autorem dziewiętnastu punktów, na szczególne słowa uznania zasłużyli po tym spotkaniu Portorykańczycy - Jose Juan Barea, zdobywca dwudziestu jeden "oczek", oraz Balkman, który zapisał na swoim koncie 23 punkty.

Portoryko - Grecja 79:90 (19:20, 14:21, 19:27, 27:22)

Portoryko: Balkman 23, Barea 21, Rivera 10, Santiago 6, Huertas 6, Clemente 6, Galindo 5, Franklin 1, Sanchez 1, Diaz 0

Grecja: Zisis 19, Antetokounmpo 15, Calathes 14, Bourousis 12, Kaimakoglou 9, Printezis 5, Sloukas 5, Vasileiadis 4, Papanikolaou 4, Vougioukas 2, Glyniadakis 1, Mantzaris 0.

Źródło artykułu: