Uwielbiam uciszać kibiców rywala - wywiad z Seanem Denisonem, zawodnikiem Polskiego Cukru SIDEn Toruń

- Lubię interakcje z publicznością. Gdy gram na wyjeździe, uwielbiam uciszać kibiców gospodarzy swoimi zagraniami- mówi Sean Denison, Kanadyjczyk typowany na lidera Polskiego Cukru z Torunia.

Łukasz Łukaszewski: Masz na swoim koncie występy w reprezentacji Kanady, grę w najlepszych europejskich ligach. W następnym sezonie zobaczymy ciebie w Toruniu. Dlaczego zdecydowałeś się właśnie na ofertę beniaminka TBL? 

Sean Denison: To była dla mnie najlepsza opcja. Polska liga jest coraz lepsza. Teraz jest więcej drużyn, ale cały czas rozgrywki są bardzo szanowane w całej Europie. Macie kilka mocnych zespołów. W zeszłym roku grałem w Rumunii, to również nie jest najlepsza liga na kontynencie. Przeprowadzka do Polski to dla mnie świetna opcja. Przyjechałem do Torunia z rodziną, wydaję się to być dobre miejsce do życia. To są sprawy poza koszykówką, ale sama możliwość gry także wygląda dobrze.

[ad=rectangle]

Patrząc w twoje koszykarskie CV widać niezłe statystyki z kilku europejskich lig. Wydaje się, że w Toruniu będziesz musiał pełnić rolę lidera całej drużyny. Jesteś gotowy podjąć się tego zadania?

- Oczywiście. Jeżeli dostanę piłkę będę z nią robił to, co muszę. Rozmawiałem już z trenerem na temat mojej roli w zespole. Skupiam się na koszykówce i wydaję mi się, że uda mi się tutaj coś zrobić.

Mamy w Toruniu nowy obiekt, który może pomieścić ponad 6000 osób. Co sądzisz o tej hali? 

- Nie widziałem jeszcze na żywo naszej nowej hali widowiskowo-sportowej. Kilka osób wspominało mi o niej i pokazywało zdjęcia. Nie mogę się doczekać gry w tym miejscu. Mam nadzieję, że uda nam się ją wypełnić kibicami i będzie tam głośno. Ludzie na toruńskich ulicach wydają się być żywo zainteresowani sportem i wydaję się, że to będzie ciekawe miejsce do gry.

Mówisz o ludziach na ulicy. Jesteś wysokim graczem podkoszowym. Wzbudzasz tym zainteresowanie przechodniów? 

- Oczywiście. Na szczęście jest tutaj więcej wysokich osób niż w Turcji. Mieszkańcy Turcji są niżsi niż Polacy. Jest tutaj sporo wysokich osób, nie czuję się aż tak wyjątkowy.

Gdybyś mógł wybrać: który sezon był dla ciebie najlepszym w Europie? 

- Myślę, że mój ostatni sezon w Turcji. Nikt nie wymagał wtedy wiele od Tofas Bursa, które było beniaminkiem. Jednak byliśmy wtedy blisko awansu do fazy play-off. To było świetne miejsce do gry. Dotychczas to był mój najlepszy rok w Europie. Jednak w Toruniu też wszystko wygląda dobrze. Wydaje się to być profesjonalnie zorganizowany klub.

Spędziłeś aż trzy lata w tureckim Tofas Bursa. Klub z tobą w składzie awansował do tureckiej ekstraklasy i stał się ekipą cenioną w Europie. Cały czas śledzisz wyniki tego zespołu? 

- Sprawdzam rezultaty Tofas Bursa. Znam kilku zawodników, których poznałem podczas mojej gry dla tego klubu. Do tego pamiętam sztab szkoleniowy oraz zarząd. W klubie cały czas grają tureccy zawodnicy, którzy występowali jeszcze ze mną. Mamy dobry kontakt. Cieszę się z ich sukcesów. To też moja praca, pomogłem im stać się tak dobrym klubem, jakim są teraz.

Jakie są twoje największe zalety na parkiecie? 

- Jestem dużym facetem, ale jestem mobilny. Potrafię podać i walczyć pod tablicą.  Moją największą siła jest rozumienie gry i twarda gra. Czytam grę i gram dobrze bez piłki. Jest sporo małych spraw, które trzeba robić dobrze, aby osiągnąć sukces. Umiem to robić. Mam nadzieję, że pomogę drużynie wygrywać.

Wspominałeś już o swoich dobrych stronach na parkiecie. Jakie są twoje wady, nad czym musisz popracować? 

- Przede wszystkim muszę pracować na siłą. Nie mam tak dużej masy mięśniowej, aby równać się ze środkowymi. Jednak mogę przeciwko nim bronić. Mogę utrudniać im życie swoim bieganiem. Dzięki mojej szybkości różnica siły nie jest tak widoczna. Na tym polega koszykówka. Trzeba być przygotowanym fizycznie oraz myśleć.

Celem toruńskiej drużyny jest awans do fazy play-off. Uważasz, że jest to w waszym zasięgu?

- Jest kilka nowych zespołów w lidze. Dlatego rozgrywki powinny być bardzo ciekawe. Myślę, że będziemy potrafili zaskoczyć niektórych ludzi. Walka w środku tabeli ekstraklasy będzie bardzo zacięta. Najważniejsze będą mecze z drużynami o podobnym potencjale i bilansie wygranych spotkań. Każdy mecz jest ważny. Powiem więcej, każde posiadanie piłki jest cenne. Znam to z doświadczenia. Podczas mojego pierwszego roku gry w Turcji nie awansowaliśmy do ekstraklasy przez porażkę jednym punktem. Wysiłek poniesiony przez cały sezon sprowadził się do jednego punktu. To było łamiące serce. Trzeba być skupionym przez cały czas.

- Nie widziałeś jeszcze nowej hali, ponieważ tymczasowo trenujecie w innym obiekcie. Ale miałeś okazję poznać trenera Miliję Bogicevicia. Co sądzisz o tym szkoleniowcu? 

- Wszystko wygląda dobrze. Wydaje się, że to człowiek z którym można się dogadać. Jak każdy pochodzący z Serbii trener doskonale zna się na koszykówce. Jestem podekscytowany grą dla niego. Wszyscy szkoleniowcy pochodzący z byłej Jugosławii to świetni fachowcy.

 Na inauguracje sezonu w TBL zmierzycie się z lokalnym rywalem, Anwilem Włocławek. Grałeś w Turcji, tobie nie trzeba tłumaczyć idei takich spotkań. 

- Doskonale to rozumiem. Uwielbiam takie pojedynki. Kibice naprawdę są szaleni. Kocham tego typu sytuacje. Lubię interakcje z publicznością. Gdy gram na wyjeździe zawsze uwielbiam uciszać kibiców gospodarzy swoimi zagraniami.

Grałeś w reprezentacji Kanady, opowiedz coś więcej o reprezentowaniu swojego kraju.

- Występowałem już w kadrze U17, gdy miałem szesnaście lat. Potem stopniowo reprezentowałem kolejne kategorie wiekowe. Zawsze byłem najmłodszy w całej ekipie. Potem grałem już w seniorskiej reprezentacji. To było świetnie doświadczenie. Na przykład w Wenezueli graliśmy na mokrym parkiecie, ponieważ obiekt był odkryty. Nie można było kozłować piłki, bo ta od razu wypadała na aut.

Pochodzisz z kanadyjskiego Vancouver, miasta hokeja. Odwiedzasz czasem lodowisko? 

- Tak naprawdę mieszkam w małym miasteczku w górach. Vancouver to najbliższe duże miasto. Na hokeju byłem kilka lat temu. Śledzę tylko wyniki tej drużyny. Dla mnie koszykówka jest zawsze na pierwszym miejscu.

Źródło artykułu: