Mimo wszystko Rosa Radom mocno postawiła się drużynie wicemistrza Polski. Gracze Wojciecha Kamińskiego prowadzili już 17:4, ale później do głosu doszli podopieczni Miodraga Rajkovicia, którzy jeszcze w drugiej kwarcie złapali kontakt z ekipą z Radomia.
- Dobrze zaczęliśmy ten środowy mecz, ale to zgorzelczanie pokazali większy charakter, nie "pękli" w końcówce. Daliśmy im sobie narzucić ich styl gry. Gospodarze dużo grali z kontry i widać było, że to im bardzo odpowiada. To jest ich ogromna siła i trzeba na to zwrócić uwagę - podkreśla Łukasz Majewski, który w środowym spotkaniu zdobył 13 punktów (3/6 z gry, 5/6 z linii). Skrzydłowy był trzecim najskuteczniejszym zawodnikiem w ekipie Rosy Radom. Więcej oczek na swoim koncie mieli jedynie Korie Lucious (18) oraz Robert Witka (15).
- Szkoda, bo było naprawdę blisko tego zwycięstwa. W czwartej kwarcie popełniliśmy naprawdę sporo prostych błędów, które PGE Turów wykorzystał. Jestem zdania, że mogliśmy "ugryźć" gospodarzy i zagrać w tym Final Four we Wrocławiu. Ten mecz pokazuje jednak, że jesteśmy w stanie walczyć z nimi w lidze - zauważa Majewski.