Damian Jeszke: PGE Turów "zabił" nas szybkim atakiem

Rosa Radom, mimo że w jej szeregach zabrakło kontuzjowanego Kirka Archibeque'a, pokazała się z dobrej strony w Zgorzelcu. Na finiszu jednak lepsi okazali się gospodarze, którzy wygrali 83:80.

Rosa Radom mocno postawiła się PGE Turowowi Zgorzelec w środowym spotkaniu Intermarche Basket Cup. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego prowadzili już 17:4, ale przewagi nie zdołali utrzymać do końca.

- Przez pierwsze trzy kwarty graliśmy bardzo konsekwentnie w ataku. Byliśmy agresywni w obronie, w dodatku PGE Turów nie trafiał z wolnych pozycji - mówi Damian Jeszke, który w ciągu 16 minut zdobył 9 punktów. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że 19-latek spisuje się coraz lepiej w barwach Rosy Radom.

O losach spotkania zaważyła tak naprawdę czwarta kwarta, w której zgorzelczanie potrafili zbudować ośmiopunktową punktową. Nie oddali już jej do końca spotkania.

- Sytuacja zmieniła się w czwartej kwarcie, gdzie gospodarze wykorzystywali każdy nasz błąd. Zdobyli mnóstwo punktów z szybkiego ataku. Nawet po celnym naszym koszu szybko wybijali piłkę i przemieszczali się w strefę podkoszową. To zaważyło o losach spotkania - podkreśla Damian Jeszke.

W ekipie z Radomia najskuteczniejszym graczem był Korie Lucious, autor 18 punktów. Po stronie gospodarzy 19 oczek na swoim koncie zapisali Damian Kulig oraz Łukasz Wiśniewski.

- Byliśmy dobrze przygotowani do tego meczu. Oglądaliśmy gospodarzy na wideo, wiedzieliśmy co grają, ale muszę przyznać, że "zabili" nas nieco tym szybkim atakiem. W końcówce nie trafialiśmy także otwartych rzutów z dystansu - zaznacza Jeszke.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Komentarze (0)