Ofensywa wrocławian, zbudowana poprzez skuteczną grę trójki koszykarzy, długo dawała zamierzony efekt. Robert Skibniewski raz po raz notował kluczowe podania (dziewięć asyst w całym meczu), Paweł Kikowski skrzętnie korzystał z tych asyst (20 punktów, sześć trójek), a wszystko to spinał świetną skutecznością i walką na tablicach Michał Gabiński (17 oczek, osiem zbiórek, 6/7 z gry).
Głównie zatem dzięki grze wyżej wspomnianego tercetu, Śląsk prowadził po dwudziestu minutach aż 37:25 i wydawało się, że nic złego ekipie Milivoje Lazicia nie może się przydarzyć.
Tymczasem w trzeciej kwarcie, ekipa z Dolnego Śląska zagrała tak, jakby losy meczu miały rozstrzygnąć się nie za 20 minut, ale sekund. Nonszalanckie podania, bezmyślne straty i, przede wszystkim, niecelne rzuty, często oddawane z nieprzygotowanych pozycji - tak wyglądała gra zespołu z ekstraklasy, który przegrał trzecią kwartę 8:26 (45:51)
Ekipa Bnei Herzliyya nie miała zatem żadnych problemów z odrobieniem strat, a dzięki serii punktów zdobytych pod koniec trzeciej kwarty (run 12:0), wyszła nawet na prowadzenie 59:52. I choć wrocławianie kilkukrotnie jeszcze wracali do gry, ostatecznie końcówkę meczu lepiej rozegrali Izraelczycy.
Ponownie bardzo skutecznie zagrał duet Chris Warren - Michael Umeh, który zdobył 37 oczek.
Śląsk Wrocław - Bnei Herzliyya 77:80 (19:15, 28:20, 8:26, 22:19)
Śląsk
: Kikowski 20, Gabiński 17, Skibniewski 14, Thompson 7, Mroczek-Truskowski 5, Bubalo 4, Parzeński 4, Relphorde 4, Hyży 2, Kulon 0
Bnei: Warren 21, Umeh 16, Donaldson 12, Ebi 11, Blayzer 9, Chimol 8, Grunfeld 2, Lavie 1, Zalmanson 0, Zelkovitz 0