Karol Wasiek: Jesteś w tym momencie wolnym zawodnikiem. Co możesz powiedzieć o swojej przyszłości?
Thomas Kelati: Oddałem tę kwestię w ręce mojego agenta, który jest naprawdę dobry w tych sprawach. Wiem, że wykona dobrą pracę i znajdzie mi najlepszy możliwy klub. Wiem, że w tym roku rynek transferowy działa nieco wolniej niż w poprzednich latach. Mój ostatni rok w Valencii też nie było super udany, ponieważ notowałem wiele wzlotów i upadków. Ludzie mówią, że miałem problemy z kontuzją i to spowodowało, iż grałem słabiej, ale to nie prawda.
To dlaczego miałeś tyle wzlotów i upadków?
- Ponieważ nie odpowiadała mi do końca rola, którą pełniłem w zespole. W niektórych meczach to na mnie była odpowiedzialność za wynik, z kolei w drugim spotkaniu - nie miałem w ogóle piłki w rękach... To było ciężkie doświadczenie dla mnie, dlatego cieszę się podwójnie, że w przyszłym roku zacznę coś nowego.
Czym będziesz się kierował przy wyborze nowego klubu?
Chcę mieć wpływ na wyniki zespołu, mieć piłkę w większości akcji. Lubię, kiedy to ja decyduję o losach drużyny. A co najważniejsze, chcę grać jako rzucający obrońca! Ludzie traktują mnie jako niskiego skrzydłowego, a ja jestem typową dwójką! To moja naturalna pozycja.
Otrzymałeś już jakieś oferty?
- Mam kilka interesujących ofert na stole, jednakże w dalszym ciągu nie podjąłem decyzji. Muszę ci powiedzieć, że zespoły cały czas szukają "tożsamości", nie wiedzą ile będą miały pieniędzy, dlatego ten rynek w tym roku ta sytuacja jest dosyć dziwna. Nie wiem, gdzie to będzie, ale jestem przekonany, że wspólnie z agentem podejmiemy słuszną decyzję.
Z Polski ktoś się odzywał?
- Tak, Stelmet. Działacze wyrazili zainteresowanie moją osobą. Jestem bardzo z tego zadowolony, ponieważ jest to ekipa euroligowa, a ja chcę grać na tym poziomie. Jednakże nie dogadaliśmy się w sprawach finansowych i w tym Stelmecie grać nie będę.
W przyszłości chciałbyś wrócić do Polski?
- Myślę sobie czasem, że przyjdzie taki dzień, w którym zdecyduję się na powrót do Polski. Jeśli otrzymam właściwą ofertę to na pewno się na to zdecyduję. Polska liga jest naprawdę niezła, ale drużyny nie mają na tyle pieniędzy, żeby rywalizować jak równy z równym z innymi zespołami europejskimi. Pamiętam jeszcze epokę Prokomu, który z powodzeniem grał w Eurolidze, ale to dlatego, że dysponował dużymi pieniędzmi.
Rozmawiałeś podczas sezonu z trenerem Bauermannem? Przekonywał ciebie, żebyś przyjechał na kadrę?
- Tak, oczywiście. Rozmawiałem przede wszystkim z Marcinem Widomskim, który przyleciał do Walencji, żeby mnie odwiedzić. Muszę powiedzieć, że nie byłem pewien, czy w tej kadrze będę w ogóle grał, ponieważ chciałem lecieć do Stanów Zjednoczonych i tam skupić się na poprawie niektórych elementów w mojej grze. Po rozmowie jednak przekonałem się, że warto na tę kadrę przyjechać. Trener powiedział mi, że widzi mnie na pozycji numer dwa, co mi bardzo odpowiada. Kiedy zobaczyłem, kto przyjdzie na reprezentację to byłem podekscytowany. Nie wahałem się długo i od razu zdecydowałem się przyjechać.