Jeśli komuś wydaje się, że koszykarze Miami są załamani tym, że pozwolili Indianie wyciągnąć rywalizację na 3-3, to powinien przemyśleć sprawę jeszcze raz, bo w amerykańskim sporcie nie ma nic bardziej motywującego niż mecz o wszystko. - Czujesz, że żyjesz kiedy Cię testują. W niekorzystnych okolicznościach masz szansę pokazać swój charakter - podkreśla Spoelstra - to szczególny moment i uczucie. Nie ma nic lepszego w profesjonalnym sporcie niż starcie dwóch najlepszych drużyn w meczu nr 7.
Heat mają szanse znaleźć się po raz trzeci z rzędu w finale NBA. Jeśli dokonają tego Pacers, będzie to jedna z największych niespodzianek w historii ligi. Indiana wcale nie jest na straconej pozycji. Biorąc pod uwagę sezon regularny, Pacers wygrali 5 z 9 ostatnich meczów z Miami. Co ciekawe, podopieczni Franka Vogela zabrali na Florydę sporo bagażu, ponieważ przed ewentualnym finałem ze Spurs (6 czerwca), nie będzie już czasu na powrót do Indianapolis.
Historia sprzysięga się przeciwko Pacers. W 1984 roku wprowadzono obecny format playoffs i właśnie od tamtego czasu, zespół który jest gospodarzem 7 meczu, legitymuje się bilansem 16-2 w decydujących starciach. Heat mają trzy czułe punkty - słabą zbiórkę, rozchwianą ławkę i obolałe kolano Dwyane’a Wade’a. „The Flash” boryka się już z kontuzją trzeci miesiąc i nie jest sobą - średnio 12 pkt na 32% z gry w trzech ostatnich spotkań. Niewiele lepiej dysponowany jest Chris Bosh, który notuje zaledwie 6.3 pkt przy 24% z gry w tym samym okresie. Z formą w najgorszym momencie nie trafili też Ray Allen (13/46 vs. Pacers) i Shane Battier (2/16). Przeciwko obwodowej obronie Indiany, obaj zawodnicy trafili w sumie tylko 9 z 39 oddanych rzutów za trzy.
Spodziewam się zaciętego meczu, gdzie o zwycięstwie powinna zadecydować ostatnia minuta. Do kuponów AKO polecam końcowe zwycięstwo Miami Heat po kursie 1,30. Jeśli ktoś lubi poczuć prawdziwe emocje, to warto zagrać na Pacers w handicapie (+7.5).