Łączyński był zdecydowanie lepszy ode mnie - rozmowa z Grzegorzem Grochowskim, zawodnikiem MKS Dąbrowy Górniczej

Drużyna z Dąbrowy Górniczej zakończyła sezon w I lidze. - Kamil Łączyński był po prostu lepszy ode mnie w tej rywalizacji i to on poprowadził Krosno do finałów - uważa Grzegorz Grochowski.

Karol Wasiek: Wracasz jeszcze pamięcią do meczów ćwierćfinałowych z Mosirem Krosno?

Grzegorz Grochowski: Zdecydowanie tak. Jestem bardzo zawiedziony tym, że w połowie kwietnia mogłem sobie już "pojechać na ryby"... Nigdy tak wcześnie nie skończyłem sezonu.

Z perspektywy czasu, jeśli patrzysz na tę rywalizację, to co według ciebie było kluczem do tego, że oni okazali się lepsi?

- Wydaję mi się, że obrona. Duży w tym minus dla mnie, czuję się odpowiedzialny za porażkę w 2 z 3 meczów z Krosnem. Kamil Łączyński był po prostu zdecydowanie lepszy ode mnie w tej rywalizacji i to on poprowadził Krosno do finałów. Mieliśmy też problem z zatrzymaniem krośnieńskich podkoszowych.

W czwartym meczu przeciwko ekipie z Krosna dokonałeś rzeczy, o której wielu koszykarzy może tylko pomarzyć - czyli 7/8 za trzy. To fenomenalny wynik. Czułeś wówczas, że jesteś przysłowiowo "on fire?". Bo pamiętam naszą rozmowę, gdzie mówiłeś, że najpierw podanie, a później rzut.

- Z perspektywy czasu mogę zadać ci pytanie "i co z tego, że tak zagrałem?" To był jedyny mecz w tej serii, który zagrałem na swoim poziomie. Wygraliśmy tę jedną bitwę w Krośnie, ale przegraliśmy wojnę i to niestety bardzo mnie boli. W tamtym meczu czułem wielką złość przed meczem, docierało to do mnie, że jeśli nie wygramy to będzie nasz ostatni mecz w sezonie. Po prostu rzucałem do kosza, pierwsze rzuty weszły to już później było łatwiej mi grać. Koledzy z zespołu mi zaufali i po prostu rzucałem.

Play offy w 1 lidze pokazują, że wszystko w sporcie jest możliwe, bo Mosir Krosno, który wchodził do gry z siódmego miejsca teraz z powodzeniem walczy w finale. Spodziewałeś się takiego scenariusza? Można powiedzieć, że podobny scenariusz był w TBL, gdzie Trefl Sopot także z drugiego miejsca odpadł w rywalizacji z AZS Koszalin.

- Powiem szczerze, że nie dziwi mnie to. Krosno zaskoczyło mnie najbardziej w 2 pierwszych meczach z Kutnem. Jest to gorący teren, gdzie naprawdę gra się bardzo ciężko. Wywieźli stamtąd 2 zwycięstwa, co było dla mnie dużym zaskoczeniem. W takim razie nie warto kończyć rundy zasadniczej na 2 miejscu (śmiech).

Sezon w Dąbrowie można zaliczyć do nieudanych, pomimo dobrej rundy zasadniczej?

- Rundę zasadniczą wbrew pozorom mieliśmy naprawdę udaną. Skończyliśmy na 2 miejscu i mieliśmy przewagę własnego parkietu w play offach o co nam chodziło. Nie kalkulowaliśmy na kogo trafimy, bo każda drużyna w tej lidze była silna w play offach. Trafiliśmy jednak na drużynę bardzo dobrą jaką jest Krosno i dzisiaj są w finale na co zasłużyli.

Jaki to był sezon dla Grzegorza Grochowskiego indywidualnie? Wiem, że przez dłuższy czas leczyłeś kontuzję, ale jak już grałeś, to ze swojej postawy możesz chyba być zadowolony?

- Dla mnie był to trudny sezon. Do momentu kontuzji miałem naprawdę dobry rok, prowadziłem zespół tak jak oczekiwali tego ode mnie trenerzy. Później w grudniu zdarzyła mi się kontuzja kolana, potrzebny był zabieg i 3 miesiące bez grania. Wróciłem troszkę szybciej niż to planowałem i od razu wskoczyłem do składu juniorów starszych na finały w Sopocie. Ciężko mi się tam grało, praktycznie "odbębniłem" kilka treningów i to też nie na 100 proc. i pojechałem tam. Jedyny plus to taki, że przywiozłem znad morza sreberko.

Co dalej z tobą? Pozostajesz w Dąbrowie?

- Niedługo wszystko się okaże.

A może to dobry czas na grę w ekstraklasie?

- Nie chcę podejmować decyzji pod wpływem chwili. Rozmawiam na ten temat z moim agentem oraz rodziną, to jest ważna decyzja.

Zobaczymy Grzegorza Grochowskiego w reprezentacji U-20?

- Gra w kadrze U-20 to otwarty dział. Nie zależy to ode mnie tylko od sztabu trenerskiego.

Co robisz w przerwie pomiędzy sezonami?
-

"Fishing" (śmiech). Poważnie mówiąc to do połowy maja odpoczywam, a później zabieram się za siebie i zaczynam przygotowania do następnego sezonu. Teraz po kontuzji muszę dużo nadrobić.

Źródło artykułu: