Rok temu to właśnie Akademicy w wielkim finale II ligi pozbawili bydgoszczan szans na bezpośredni awans na zaplecze Tauron Basket Ligi. Franz Astoria jednak i tak awansowała po barażach w Ostrowie Wielkopolskim. Teraz szansy na poprawkę nie będzie, bo gra się tylko do trzech zwycięstw, a przegrany spada do niższej klasy rozgrywkowej. Dla gospodarzy byłby to niewątpliwie krok w tył w rozwoju.
- AZS Politechnika to groźny zespół, zwłaszcza w końcówce sezonu - tłumaczył w rozmowie ze SportoweFakty.pl trener Franz Astoriii, Jarosław Zawadka.- Przede wszystkim poznaniacy stosują bardzo zmienną obronę, co jeszcze bardziej utrudnia zadanie. Mam nadzieję, że do momentu rozpoczęcia decydujących spotkań o utrzymanie nie dopadną nas żadne poważne kontuzje i wszyscy nasi zawodnicy będą do mojej dyspozycji.
- Wiemy jak wszystko skończyło się rok temu. Teraz przyszedł czas na rewanż - przyznał Zawadka. - Naszym podstawowym celem jest wygrywanie spotkań przed własną publicznością. Jeśli to zrobimy, wówczas powinniśmy zostać w pierwszej lidze. To istotny atut bydgoszczan. Od momentu rozpoczęcia drugiej rundy na własnym parkiecie Franz Astoria przegrała tylko dwa razy - z MKS Dąbrową Górniczą (po dogrywce) oraz właśnie ze Spójnią Stargard Szczeciński. W pozostałych, choć po nerwowych końcówkach była lepsza od swoich rywali.
Jednym z niewielu zawodników wśród bydgoskiej ekipy, który nie pamięta dramatycznych finałów II ligi jest Wojciech Fraś. Były środkowy Polpharmy Starogard Gdański dołączył do beniaminka I ligi dopiero w środku sezonu i ten transfer okazał się strzałem w dziesiątkę. - Oczywiście, chłopacy wiele mi opowiadali o tych finałowych potyczkach z AZS Politechniką. Oni w końcówce rozgrywek się obudzili, ale my mamy sporo czasu na przygotowanie do do tych najważniejszych pojedynków w tym sezonie - podsumował Fraś.