Cieszą mnie dobre wyniki Stelmetu w EuroCupie - rozmowa z Mariuszem Niedbalskim, trenerem Trefla Sopot

- Cieszę się, że Stelmet odnosi sukcesy na arenie międzynarodowej, bo ostatnio tych dobrych wyników to jak na lekarstwo - twierdzi Mariusz Niedbalski, opiekun Trefla Sopot.

Karol Wasiek: W niedzielę Trefl Sopot zmierzy się ze Stelmetem Zielona Góra i nie da się ukryć, że to prawdziwy szlagier 16. kolejki Tauron Basket Ligi. Czuje pan jakąś ekscytację związaną z tym spotkaniem?

Mariusz Niedbalski: Myślę, że nie. Po prostu przyjeżdża do nas jedna z czołowych drużyn Tauron Basket Ligi i nie przygotowujemy się jakoś specjalnie do tego spotkania. Rzetelnie odbyliśmy tygodniowy mikrocykl i zrobimy wszystko, żeby w niedzielę odnieść zwycięstwo.

Robi na panu wrażenie ostatnie wyniki Stelmetu Zielona Góra? Pokonanie Asseco Prokomu Gdynia i Cajasol Sewilla to nie lada sztuka.

- Cieszę się, że Stelmet odnosi sukcesy na arenie międzynarodowej, bo ostatnio tych dobrych wyników to jak na lekarstwo. Nam się nie udało awansować do następnej rundy, ale na pewno każde zwycięstwo polskiego zespołu w Europie musi nas cieszyć, także ludzi związanych z innymi drużynami niż Stelmet. Co do wygranej Stelmetu nad Asseco to muszą powiedzieć, że to zwycięstwo nie zrobiło na mnie wrażenia. Spodziewałem się wygranej Stelmetu.

Stelmet jest najgroźniejszą ekipą w Tauron Basket Lidze?

- Nie ma co ukrywać, że Stelmet ma na każdej pozycji zawodników bardzo drogich, ale zarazem doświadczonych w Europie. Quinton Hosley  grał m.in. w lidze hiszpańskiej, Dejan Borovnjak także jest ograny w Europie, podobnie jak Oliver Stević. Na pewno na papierze prezentują się bardzo solidnie, ale pamiętamy o tym, że mają pięć porażek w polskiej lidze, dlatego podchodzimy z szacunkiem, ale nie boimy się Stelmetu Zielona Góra.

To będzie najtrudniejsze spotkanie dla pana w roli pierwszego trenera?

- Myślę, że graliśmy już tyle ciężkich meczów, praktycznie co kolejkę się mówi, że ktoś ma sprawdzić formę Trefla Sopot. Trudne mecze graliśmy przecież w europejskich pucharach. Podjęliśmy walkę z Donieckiem, potem miał przyjechać AZS Koszalin i sprawdzić naszą formę, ale wszyscy wiemy, jak to się skończyło. Wiem, jak ciężko mój zespół pracuje na treningach, co poszczególni zawodnicy prezentują na treningach. Przyjeżdża Stelmet, który jest w gazie, ale my postaramy się zrobić wszystko i sprawić, żeby Ergo Arena była nadal naszym domem.

[b]

Kogo się pan najbardziej obawia po stronie Stelmetu Zielona Góra?[/b]

- Przyznam się szczerze, że nie nastawiamy się na poszczególnych zawodników. Chcemy zagrać agresywną obronę, która da nam zwycięstwo. Chcąc wygrać ze Stelmetem to trzeba być bardzo blisko Hosley'a, Hodge'a. Statystyki Borovnjaka też robią wrażenie. Mamy swoje założenia na ten mecz i wiemy dokładnie co mamy zrobić, żeby przeciwnik nie rzucił nam za dużo punktów.

Zmęczenie może mieć wpływ na dyspozycję zawodników z Zielonej Góry? To będzie dla nich trzecie spotkanie w ciągu siedmiu dni.

- Rzeczywiście to rzadkość dla polskich drużyn. Sami byliśmy w takiej sytuacji. Nie gra się łatwo, gdy musisz odbyć kilkunastogodzinną to Rosji i wrócić z tego kraju. Stelmet grał mecz u siebie i bycie w takim rytmie meczowym może wręcz pomóc, ale nie zaszkodzić.

A prawdą jest to, że w niedalekiej przyszłości straci pan pracę w Treflu Sopot na jeden dzień?

- Taki zawód trenera (śmiech). Kibice widzą tylko finalny efekt naszej pracy, a nie mają pojęcia, jak to naprawdę wygląda. To nie jest tylko praca na hali, ale przede wszystkim w domu. Zawodnicy muszą przyjechać na trening, przygotować, później znów muszą wrócić do domu i przygotowywać się do kolejnych zajęć. To naprawdę nie jest łatwy kawałek chleba. To bardzo ciekawa idea działu marketingu.

Źródło artykułu: