Seria zwycięstw Thunder przerwana!

Oklahoma City Thunder mieli szansę na trzynaste zwycięstwo z rzędu, ale na ich drodze stanęła Minnesota Timberwolves. Swoje spotkanie łatwo wygrali natomiast Miami Heat.

Oklahoma City Thunder wygrali dwanaście spotkań z rzędu i wydawało się, że ten piękny sen jeszcze trochę potrwa. Receptę na rozpędzonych niczym tornado Thunder, ku zaskoczeniu kibiców, znalazły jednak "Leśne Wilki".

Gospodarze z Minnesoty od samego początku wyszli na parkiet zmobilizowani i zagrali bardzo dobrze. Timberwolves mocny cios zadali już w pierwszej odsłonie, którą wygrali 30:18. W tamtym okresie 14 "oczek" uzbierał Kevin Love, a 10 punktów skompletował Aleksiej Szwed. Kevin Durant i spółka w dalszej części meczu gonili za uciekającą zwierzyną, ale ta cały czas wymykała im się z rąk.

W decydującej odsłonie Thunder doprowadzili nawet do stanu 75:76, ale wtedy pojawił się Jose Juan Barea. Rozgrywający miejscowych "Wilków" wbił nóż w serca zrozpaczonych "Grzmotów". 28-latek zdobył 14 punktów w czwartej kwarcie, trafiając przy tym trzy razy zza łuku. W ten sposób zapewnił swojej drużynie spektakularne zwycięstwo 99:93.

Po stronie przyjezdnych z Oklahomy o triple-double otarł się Russell Westbrook, autor 30 punktów, 11 zbiórek i 9 asyst, ale warto wspomnieć również, ze stracił osiem piłek. 33 "oczka" zdobył natomiast Kevin Durant, który długo nie mógł pogodzić się z końcowym rezultatem.

28 punktów, 11 zbiórek i 7 asyst uzbierał dla zwycięzców Kevin Love, a 12 punktów, 12 asyst i 7 zbiórek zapisał na swoim koncie Aleksiej Szwed.

-Bardzo cieszy zwycięstwo z najlepszą drużyną na Zachodzie. Gra mojego zespołu satysfakcjonowała mnie przez cztery kwarty. To wspaniały triumf dla naszych chłopaków - mówił po meczu trener miejscowych Rick Adelman.

***

Ze zwycięstwem w swoim spotkaniu problemów nie mieli natomiast faworyzowani Miami Heat. Obecni mistrzowie NBA trafiali w całym spotkaniu na ponad 50.procentowej skuteczności i w trzech pierwszych kwartach roznieśli "w drobny mak" gospodarzy z Dallas.

Jest to dla nich 17 zwycięstwo w sezonie, a trzecie z rzędu. Mavericks nie pomógł nawet fakt, że aż sześciu graczy skompletowało powyżej lub równo dziesięć punktów. Cały zespół rzucał jednak na fatalnej skuteczności.

Heat do zwycięstwa poprowadził duet LeBron James - Dwyane Wade. Ten pierwszy w niespełna 31 minut zaaplikował rywalom 24 punkty i 9 zbiórek. Rzucający-obrońca zapisał na swoim koncie natomiast 19 "oczek", 6 asyst i 5 zbiórek.

***

Miłą niespodziankę swoim kibicom sprawili Portland Trail Blazers. Miejscowi, mimo słabszej dyspozycji rzutowej zdołali pokonać solidny zespół z Denver. Przeciętne spotkanie rozegrał Damian Lillard, ale tym razem miał spore wsparcie w postaci choćby Nicolas'a Batuma, który zdobył  22 punkty. W ostatnich fragmentach spotkania było gorąco, ale "Smugi" ostatecznie dobrze wykonywały rzuty wolne i przypieczętowali czternaste zwycięstwo w sezonie.

Warto dodać, że Denver Nuggets nie trafili w tym spotkaniu ani razu za trzy punkty, oddając 21 rzutów! Ten wynik jest faktycznie absurdalny, ale to prawda. W tym elemencie doszukiwać się też możemy przyczyny porażki "Bryłek". Dla Nuggets po 13 punktów zdobyli: Andre Iguodala, Ty Lawson oraz Corey Brewer.

Oprócz Batuma po stronie wygranych bardzo dobre spotkanie rozegrał również J. J. Hickson. Center skompletował 18 punktów, 18 zbiórek i 3 bloki.

***

Wyniki:
Minnesota Timberwolves - Oklahoma City Thunder 99:93 (30:18, 23:26, 23:25, 23:24)
Timberwolves: Love 28, Pekovic 24, Barea 18.
Thunder: Durant 33, Westbrook 30, Ibaka 14.

Dallas Mavericks - Miami Heat 95:110 (20:31, 22:27, 19:33, 34:19)
Mavericks: Crowder 15, James 12, Da. Jones 12, Collison 11.
Heat: James 24, Wade 19, Bosh 17, Battier 13.

Portland Trail Blazers - Denver Nuggets 101:93 (25:14, 25:26, 19:21, 32:32)
Trail Blazers: Batum 22, Matthews 22, Hickson 18, Babbitt 14.
Nuggets: Brewer 13, Lawson 13, Iguodala 13, Miller 12.

Źródło artykułu: