Adam Popek: Za nami już kwalifikacje do przyszłorocznego Eurobasketu. Awansu nie udało się wywalczyć, lecz na własnym parkiecie pozostałyście niepokonane.
Agnieszka Majewska: Tak i w sobotni wieczór dążyłyśmy do tego, by zachować ten status. Wiadomo, że wobec stoczenia wycieńczającego pojedynku kilka dni wcześniej z Serbią był to dla nas ciężki mecz. Chciałyśmy sobie powetować tamto niepowodzenie i dopięłyśmy swego. Może sam triumf nie został odniesiony w efektownym stylu, ale ważny jest finisz.
Trudno było się podnieść po spotkaniu w Belgradzie?
- Na pewno, bo przecież wyjeżdżając tam myślałyśmy o zwycięstwie. Walczyłyśmy do samego końca i brakło naprawdę niewiele. Nie będę przy tym narzekać na pracę sędziów czy inne okoliczności. Okazałyśmy się minimalnie gorsze i koniec. Taki właśnie jest sport. Tutaj zupełnie jak w życiu, jednym razem przychodzi radość innym smutek.
Czułyście rozgoryczenie?
- Był spory ból i bez wątpienia szkoda całokształtu, ponieważ miałyśmy świetną atmosferę w kadrze, jakiej nie doświadczało się od dawna. Zostawiłyśmy na boisku kawał serca…
Niemal przy każdej okazji się to powtarza, ale grając bez czołowych polskich koszykarek do końca liczyłyście się w walce o awans.
- Wiesz co? Obiecałyśmy sobie wewnątrz drużyny, że nie będziemy komentować tego, że Bibrzycka, Kobryn i parę innych dziewczyn są nieobecne. To my tworzyłyśmy team i robiłyśmy co w naszej mocy, by właśnie jak najdłużej zachować szanse. Uważam, że dałyśmy z siebie wszystko.
[b]
I wcale nie widać było gorszej jakości.[/b]
- Mam nadzieję (śmiech).
W tym wszystkim pokonanie na własnym parkiecie Serbii oraz Czarnogóry powinno chyba pozostać miłym wspomnieniem?
- Oczywiście. W składzie Montenegro jest pięć zawodniczek europejskiego formatu, które z powodzeniem rywalizują także w Eurolidze. U nas tego doświadczenia było mniej, a w rzeczywistości różnica okazała się nie tak bardzo znacząca. Wierzę, iż ta reprezentacja osiągnie więcej. Ma potencjał. Jeżeli selekcjoner pozostanie na stanowisku, a mam nadzieję, że tak się stanie, to w kolejnych latach również poświęcimy się pracy, by uzyskać wymierne rezultaty.
Ale obecnie nie wiadomo, jak ten team będzie w ogóle wyglądał.
- Zgadza się. Patrząc przez przekrój osób uprawiających basket nie widać jakoś młodzieży, która mogłaby zastąpić obecne koszykarki, lecz tutaj można by długo dyskutować. Jeśli trener Winnicki wciąż będzie dowodził zespołem, to myślę, że dziewczyny chętnie przyjadą i nie chodzi tylko o te, które tworzyły kadrę teraz. Czas pokaże, co z tego wyniknie. Związek również musi się zastanowić czego od nas oczekuje i trzeba całość jakość poukładać.
A ty jak będziesz pamiętać ten kolektyw?
- Bardzo dobrze! Mówię szczerze. Dawno tak nie było. Ubawiłam się świetnie i każda z koleżanek wie o czym mówię. Natomiast porażka, a zwłaszcza ta w Serbii, która de facto przesądziła braku promocji do mistrzostw pozostanie jako blizna na sercu. Trudno. Musimy walczyć i myśleć o kolejnych latach. Oby kiedyś się udało.