Dąbrowianie zapowiadali mobilizację na niedzielne spotkanie, w którym ich zadaniem było pokonanie Znicza przynajmniej dziewięcioma punktami. Mecz rozpoczęli bardzo dobrze, po trzech minutach prowadzili trzema "oczkami". Obie drużyny były aktywne w ataku, ale z biegiem czasu lepiej zaczęli trafiać gospodarze. Dzięki temu odskoczyli na dziesięć punktów (19:9). Zagłębiacy otrząsnęli się z marazmu i zniwelowali straty do pięciu "oczek".
Przemysław Szymański drugą odsłonę rozpoczął od celnej trójki, na którą od razu otrzymał odpowiedź od Łukasza Szczypki. Przyjezdni wrócili do postawy z początku pojedynku, co zagwarantowało im remis. W połowie kwarty rzuty wolne wykonywał Grzegorz Grochowski, z których drugi dał MKS-owi jednopunktowe prowadzenie. Od tego momentu wynik oscylował w okolicach remisu. Dopiero w ostatnich 90 sekundach goście powiększyli swoją przewagę (35:41).
Sześć punktów nie dawało dąbrowianom trzeciego miejsca, więc sprawa brązowego medalu nadal była otwarta. Walka na boisku była zacięta, w końcowym rozrachunku mógł liczyć się każdy punkt. Przewaga MKS-u wynosiła już nawet trzynaście punktów, ale gospodarze nie zamierzali się poddawać i wyprowadzali skuteczne akcje. Przed ostatnią kwartą nie było nic wiadomo, różnica w wyniku na korzyść dąbrowian wynosiła bowiem osiem "oczek" (50:58).
Nic dziwnego, że oba zespoły wyszły na parkiet maksymalnie zmobilizowane. Po niespełna czterech minutach piąte przewinienie złapał Alan Czujkowski, który sfaulował Grochowskiego. Ten zawodnik wnosił dużo dobrego do gry MKS-u. Podopieczni Wojciecha Wieczorka radzili sobie bardzo dobrze, ich prowadzenie wzrosło nawet do siedemnastu punktów. Pod ścianą znaleźli się więc pruszkowianie. Jednak ich rywale czuli się pewniej na boisku, a czas do końcowej syreny płynął nieubłaganie. Odrobienie strat okazało się niemożliwe, ale ostatnia akcja należała do zawodników Znicza - rzut Dominika Czubka okazał się niecelny, lecz dobitka Szymańskiego już tak. Warta podkreślenia jest dyspozycja Zagłębiaków w rzutach za trzy punkty, która wyniosła 48 proc., a aż pięć z jedenastu trafień były autorstwa Michała Wołoszyna.
Dąbrowianie mimo złej postawy w pierwszym meczu o trzecią lokatę, pokazali, że potrafią się podnieść z kolan. Tym samym zmienili bieg historii i udowodnili, że do trzech razy sztuka - po dwóch sezonach na czwartym miejscu w końcu stanęli na najniższym stopniu podium. W Dąbrowie Górniczej świętowanie historycznego sukcesu, bo jest to najlepszy wynik MKS-u, już się rozpoczęło i potrwa zapewne długo.
Znicz Basket Pruszków - MKS Dąbrowa Górnicza 67:81 (20:15, 15:26, 15:17, 17:23)
Znicz: Przemysław Szymański 18, Andrzej Misiewicz 15 (11 zb), Adrian Suliński 12 (3 x 3 pkt), Alan Czujkowski 10, Dominik Czubek 6, Łukasz Bonarek 4, Marek Szumełda-Krzycki 2, Marcin Matuszewski 0, Kamil Czosnowski 0, Piotr Osiakowski 0.
MKS: Michał Wołoszyn 22 (5 x 3 pkt), Grzegorz Grochowski 19, Łukasz Szczypka 18 (4 x 3 pkt), Rafał Kulikowski 13 (11 zb), Łukasz Grzegorzewski 6, Paweł Zmarlak 3, Krzysztof Morawiec 0, Marcin Piechowicz 0, Marcin Wójcik 0, Mateusz Zawadzki 0.