Akademicy z Kutna przystępowali do środowego meczu z serią sześciu zwycięstw. Spójnia natomiast z czterech poprzednich wyjazdów wracała na tarczy i bardzo chciała to zmienić. Przyjezdni prowadzili w pierwszych minutach, lecz gospodarze powoli się rozkręcali. Tego dnia ich głównym atutem okazał się rzut z dystansu, lecz w pierwszej kwarcie szalał Mariusz Bacik, który zdobył swoje wszystkie dziesięć punktów. Później rywale wyłączyli go jednak z gry. Do ósmej minuty mimo dobrej postawy podopieczni Jarosława Krysiewicza nie potrafili jednak uzyskać większej przewagi, gdyż po "trójce" Łukasza Bodycha był remis 13:13. Głównym autorem takiego rezultatu śmiało można jednak wskazać Tomasza Stępnia, który zdobył osiem z trzynastu punktów i obok Adama Parzycha w całym spotkaniu zaprezentował się najlepiej w stargardzkiej ekipie.
Cztery minuty na przełomie dwóch pierwszych ćwiartek mogły zadecydować o losach spotkania. Zwykle tak się dzieje, gdy gospodarz uzyskuje dziesięciopunktową przewagę. Stargardzianie mogli, więc przypomnieć sobie wyjazdowy bój w Toruniu, gdzie podobnie oddali inicjatywę. Bohaterem tego fragmentu okazał się Michał Marciniak, który częstował Spójnię kolejnymi celnymi rzutami. Tak wypracowana przewaga miejscowych utrzymała się do przerwy. AZS jeszcze kilka razy trafiał z dystansu, a Spójnia mimo chwilowych zrywów nie potrafiła na dłużej opanować sytuacji. Tuż przed zejściem do szatni po przewinieniu w ataku faulem technicznym ukarany został stargardzki kapitan, Wiktor Grudziński. Na szczęście dla jego drużyny Sebastian Balcerzak nie wykorzystał rzutów wolnych, a jedynie Krzysztof Jakóbczyk przymierzył z dystansu.
Po zmianie stron goście znów bardzo chcieli, ale nie mogli. Nieźle bronili, lecz prezentowali fatalną skuteczność. Wykorzystali to usposobieni rzutowo gospodarze, którzy powiększyli różnicę do trzynastu oczek (43:30). Wtedy coś drgnęło i Spójnia w kilka minut zniwelowała całą stratę, a najbardziej przyczynili się do tego Parzych oraz Stępień. Fani stargardzkiej ekipy nie mogą też zapominać o Jarosławie Kalinowskim, który wobec problemów z trafianiem do kosza skupił się na obsługiwaniu kolegów i w drugim kolejnym meczu znakomicie wywiązał się z tego zadania notując sześć asyst. Po dłuższej zadyszce formę odzyskał jednak beniaminek I ligi, który odskoczył na siedem punktów, lecz kwartę kończył z trzypunktową przewagą.
Ostatnie dziesięć minut to już spektakl jednego aktora. Mimo, że znaczną część tej odsłony spędził na ławce oszczędzając siły na końcówkę. Adam Parzych otworzył kwartę skutecznym rzutem, lecz później zasiadł na ławce rezerwowych, a jego koledzy nie trafiali. Jedyne cztery punkty dorzucili Stępień i Tomasz Ochońko. Snajper Spójni powrócił na parkiet pięć minut przed końcem, gdy jego zespół tracił dwa punkty. I zdobył wszystkie jedenaście oczek dla swojego zespołu zapewniając gościom wygraną. Nie przeszkodziły w tym pudła z linii rzutów wolnych Ochońki oraz właśnie Parzycha. Stargardzianie mądrze rozegrali ostatnią minutę i nie dali szans nieskutecznym gospodarzom na walkę o siódme zwycięstwo z rzędu.
AZS WSGK Kutno - Spójnia Stargard Szczeciński 64:68 (18:13, 18:15, 18:23, 10:17)
AZS: Marciniak 15, Bacik 10, Bręk 10, Jakóbczyk 8, Perka 7, Deja 5, Grzesiński 4, Małecki 4, Linowski 1, Balcerzak 0.
Spójnia: Parzych 24, Stępień 16, Pabian 10, Grudziński 5, Bodych 5, Wójcik 4, Ochońko 3, Kalinowski 1, Wojdyr 0.