Kamil Michalski: Nie jesteśmy faworytami

W obliczu kontuzji Michała Sikory 24-latek jest podstawowym rozgrywającym Startu Lublin. Przynajmniej do połowy grudnia będzie miał on pewne miejsce w składzie i ponosił odpowiedzialność za kreowanie gry drużyny.

Na początku sezonu Kamil Michalski należał do najskuteczniejszych graczy lubelskiego zespołu i regularnie zdobywał ponad 10 punktów w meczu. W sobotę tylko raz trafił z gry, ale jego drużyna pokonała POLOmarket Sportino Inowrocław 80:61, tym samym przełamując pasmo porażek. - Przegraliśmy z gorszymi zespołami, niż można było się spodziewać. To zwycięstwo bardzo nam pomogło i zobaczymy jak będzie dalej. W żadnym meczu nie jesteśmy faworytami - ocenia Michalski.

Przez znaczną część meczu niżej notowane Sportino nie stanowiło tła dla Startu, a dotrzymywało mu kroku. Dopiero w ostatniej kwarcie gospodarze wyraźnie udowodnili swoją wyższość nad przeciwnikiem. - Wydaje mi się, że zagraliśmy dobry mecz zarówno w obronie, jak i w ataku. Nie pozwoliliśmy drużynie z Inowrocławia się rozpędzić. Myślę, że to był klucz do sukcesu - przyznaje rozgrywający lubelskiej drużyny.

Po serii kiepskich występów Start potrzebował zwycięstwa jak powietrza. Wygrana pozwoli odetchnąć zespołowi przed starciami z czołowymi I-ligowcami - Spójnią Stargard Szczeciński, Sokołem Łańcut oraz Startem Gdynia. Michalski uważa, że na dotychczasowe kiepskie wyniki złożyło się wiele czynników. - Zespół został zmontowany dosyć późno. Ostatnio dołączył Piotr Pustelnik. Trochę brakuje nam wysokiego zawodnika. Do tego doszła teraz kontuzja Przemka Łuszczewskiego. Kiedy przegrywa się mecze u siebie, jak z Jelenią Górą to humory są gorsze, podupada atmosfera grupowa i ciężko gra się w kolejnych meczach - analizuje były zawodnik Anwilu Włocławek.

Źródło artykułu: