Straty odrobione - relacja z meczu Anwil Włocławek - Zastal Zielona Góra

W pierwszym meczu pomiędzy Anwilem Włocławek a Zastalem Zielona Góra lepszy był zespół beniaminka. W meczu rewanżowym podopieczni Emira Mutapcicia chcieli zatem nie tylko wygrać, ale i odrobić dziesięć oczek straty z poprzedniego spotkania. Jak się okazało, oba zadania zostały wykonane z nawiązką, bowiem Anwil pokonał przeciwnika po kapitalnym meczu 85:63.

- Przed meczem mówiliśmy o tym, że Zastal gra koszykówkę opartą przede wszystkim na szybkich atakach i dużej intensywności. Zdawaliśmy sobie więc z tego sprawę, że jeśli chcemy wygrać, a także odrobić straty z pierwszego meczu, musimy przeciwstawić się bardzo dobrą grą w obronie i zespołowością. Jak się okazało, wszystko poszło po naszej myśli - powiedział na konferencji prasowej zadowolony trener Anwilu Włocławek, Emir Mutapcić. Wszak jego podopieczni nie tylko zagrali najlepszą koszykówkę w tym sezonie i wygrali mecz, ale pokonali rywala różnicą 22 oczek, 85:63. Kilka miesięcy temu w Zielonej Górze Zastal wygrał jedynie dziesięcioma punktami, co może mieć wielkie znaczenie w kontekście walki o miejsce przed play-off.

Kluczowy moment spotkania nastąpił w 32. minucie. Zaraz po rozpoczęciu czwartej kwarty sześć oczek zdobył James Maye, punkty w kontrze dodał Walter Hodge i z piętnastopunktowej przewagi miejscowych zrobiło się tylko siedem oczek różnicy, 61:54. - Anwil prowadził niemalże od samego początku, ale my staraliśmy się robić wszystko by być w grze i pod koniec meczu udało nam się zbliżyć do rywala. Niestety, seria zabójczych trójek, pomimo naszej niezłej defensywy, podcięła nam skrzydła - wyznał opiekun zielonogórzan, Tomasz Herkt.

Tak naprawdę, trzy trójki gospodarzy w czwartej kwarcie wpadły do kosza już wtedy, gdy kibice w Hali Mistrzów zastanawiali się jedynie nad rozmiarem zwycięstwa swoich ulubieńców. Większą wagę miało natomiast trafienie Nikoli Jovanovicia i przede wszystkim akcja dwa plus jeden Chrisa Thomasa. Dzięki niej włocławianie ponownie wyszli na dystans 14 oczek, 68:54. Kiedy zaś za sześć punktów dodał Dardan Berisha, stało się już jasne, że Anwil nie tylko wygra mecz, ale też z nawiązką odrobi straty z pierwszego spotkania.

- Podkreślam to od dawna - jeśli chce się zwyciężać, to trzeba to osiągać tylko dzięki zespołowej pracy dziesięciu czy dwunastu koszykarzy. Dzisiaj każdy zawodnik wniósł coś do ogólnego dorobku zespołu, a także pracował bardzo ciężko w obronie. Dzięki temu przez cały mecz mogliśmy zachować taką samą intensywność w defensywie i sprawić, że Zastal niesamowicie męczył się w ataku - powiedział trener Mutapcić, a jego słowa znajdują potwierdzenie w statystykach. Punktów nie zdobył jedynie debiutujący na parkiecie w Hali Mistrzów Scott Morrison, lecz przecież on do Włocławka przyjechał przed zaledwie dwoma dniami. - Nigdy nie widziałem tej drużyny na żywo, więc było to dla mnie dopiero pierwsze zetknięcie z Anwilem, ale muszę powiedzieć, że wyglądało to dzisiaj naprawdę dobrze - tłumaczył Kanadyjczyk.

Gra miejscowych wyglądała dobrze już w pierwszej kwarcie. D.J. Thompson niemalże każdą akcję próbował zmienić na kontrę i Anwil momentalnie objął prowadzenie 10:6. Duża w tym zasługa Paula Millera (siedem oczek w dziesięć minut), choć ten wszystkie swoje punkty zdobył przecież po asystach wspomnianego rozgrywającego włocławian.

Po dwóch kwartach "Rottweilery" prowadziły 24:18, zaś do przerwy - 39:30, choć jeszcze w trakcie drugiej odsłony przewaga miejscowych sięgnęła czternastu oczek. Zmniejszenie strat było efektem skutecznej gry duetu Chris Burgess - Walter Hodge. Dopóki dwójka ta indywidualnymi akcjami powiększała dorobek zielonogórzan, dopóty beniaminek pozostawał w grze.

Hodge mał jednak trudne zadanie w postaci rywalizowania z wywierającym na nim ciągłą presję Thompsonem, zaś ofensywne zapędy Burgessa zastopowali... jego koledzy z drużyny. Amerykanin do przerwy rzucił 10 oczek, zaś po zmianie stron dodał tylko jeden punkt. - Trener i wszyscy w zespole wiedzą, że nie jestem jakimś zadaniowcem, ale liderem ekipy, który potrzebuje być w grze by być produktywnym. W drugiej połowie oddałem jednak tylko dwa rzuty, z czego jeden spod kosza. Nie tak to powinno wyglądać - mówił zawiedziony środkowy Zastalu.

Anwil bardzo dobrze rozpoczął drugą połowę. Celne trojki Jovanovicia i Łukasza Majewskiego, a także skuteczne realizowanie taktyki przez Chrisa Thomasa dało gospodarzom ponownie zwiększenie przewagi do stanu, która wypadałby korzystniej w kontekście wcześniejszego meczu obu zespołów. Po trzech kwartach było więc 59:46, zaś chwilę później już 61:46. Co prawda Maye i Hodge zmniejszyli jeszcze straty, ale wówczas nastąpiła wspomniana na początku kanonada podopiecznych trenera Mutapcicia.

- Wydaje się, że wszystko zaczyna funkcjonować. Zanotowaliśmy dzisiaj aż 20 asyst i graliśmy bardzo dobrze w obronie - nasi przeciwnicy w każdej kwarcie rzucili mniej niż 20 punktów, a przecież w kontekście walki o play-off każdy punkt ma znaczenie - podsumował bośniacki szkoleniowiec. - Nie mam żadnych pretensji do zespołu. Uważam, że zagraliśmy na miarę obecnych możliwości, choć z drugiej strony sądzę, że ten wynik nie jest sprawiedliwy do końca, bo zasługiwaliśmy na mniejszą porażkę - stwierdził Herkt.

Anwil Włocławek - Zastal Zielona Góra 85:63 (24:18, 15:12, 20:16, 26:17)

Anwil: Paul Miller 16, Chris Thomas 13, Dardan Berisha 13, Nikola Jovanovic 12, Andrzej Pluta 10, D.J. Thompson 7, Seid Hajric 4, Stipe Modric 4, Łukasz Majewski 3, Bartosz Diduszko 3, Scott Morrison 0

Zastal: James Maye 16, Walter Hodge 14, Chris Burgess 11, Żarko Comagić 7, Tomasz Kęsicki 5, Jakub Dłoniak 4, Marcin Flieger 4, Marcin Chodkiewicz 2, Maciej Raczyński 0, Grzegorz Kukiełka 0, David Burgess 0

Źródło artykułu: