Ta historia pokazuje, że pasja jednej osoby znaczy wiele. A świat koszykówki może to doceniać. Grzegorz Radwan jako zawodnik pamiętany jest przez kibiców ekstraklasy, 1 ligi, a także reprezentacji Polski. Występował w takich klubach jak Unia Tarnów, AZS Koszalin, Kager Gdynia, Orlen Zastal Zielona Góra czy Znicz Basket Pruszków . Pod koniec kariery, grając jeszcze w Wiśle Kraków, rozpoczął działalność szkoleniową.
- Wtedy założyłem własną szkółkę RadwanSport, ale na początku to nie było nic wielkiego. Mieliśmy dosłownie dwie, trzy małe grupy, jednak za naszą koszykarską pasją dołączały kolejne ośrodki. Działalność się rozrastała, aż postanowiłem stworzyć Koszykarską Ligę Szkolną - mówi w skrócie Grzegorz Radwan.
W sytuacji, gdy wciąż pojawiają się głosy o jakości i trwałości szkolenia, były reprezentant kraju z czasów, gdy selekcjonerem był Veselin Matić konsekwentnie wdrażał swoją myśl. - Fakt, że u nas ćwiczenie zaczynamy bardzo wcześnie i nie ma to jeszcze nic wspólnego z profesjonalnymi rozgrywkami, ale poprzez koszykarską zabawę tworzymy coś wspaniałego. Potem, dzieci bardzo chętnie podejmują regularne treningi, przystępują do rozgrywek, a ja sam musiałem zgłosić do nich drużyny. Z kolei projekt Koszykarskiej Ligi Szkolnej to niejako odłam mojej działalności. Obecnie uczestniczy w nim 150 zespołów z Małopolski - opowiada.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak został legendą. Niebywałe, co stało się na drugi dzień
Zwłaszcza ten ostatni wątek budzi ciekawość. W rozgrywkach stworzonych przez Radwana uczestniczą zespoły ze szkół podstawowych, które rywalizują w ramach turniejów. Są podzielone na grupy. W samej Małopolsce jest kilka ośrodków. Ostatnio organizatorom udało się rozbudować też ośrodek w wielkopolskim Pleszewie. - Podkreślam, że są to drużyny szkolne, nie klubowe. Oczywiście mogą brać udział dzieci trenujące w klubach, ale ideą jest, by stworzyć możliwość rywalizacji zespołom szkolnym - stanowczo twierdzi były koszykarz.
Jak się okazuje, tutaj w ogóle nie przywiązuje wagi do wyników. - Jedynie odnotowuję, kto wygrał, a kto przegrał. Chodzi mi o samą radość z basketu. Zresztą projekt ma tak naprawdę wymiar społeczny. Dzięki zaangażowaniu partnerów - Miasta Kraków, firmy ubezpieczeniowej Witwicka Gomar czy Werner Kenkel każda z drużyn otrzymuje unikatowe stroje sportowe, specjalnie przygotowane dla ligi piłki, a także harmonogram rozgrywek na pełny rok szkolny. Uczestnictwo nie wiąże się z żadnymi kosztami. W ten sposób aktywizujemy społeczeństwo - zaznacza Radwan.
Historia w pewien sposób zatoczyła koło, bo w wielu przypadkach mierzący 202 cm Radwan spotkał się z rywalizującymi dziećmi w miejscach, w których sam zaczynał swoją przygodę z koszykówką. - Tak na przykład było w Tarnowie, gdzie wypłynąłem na szersze wody. Otwierając ośrodek doskonale pamiętałem, którędy chodziłem na treningi. Tylko, że pod koniec lat 90-tych - wspomina.
W ten sposób tworzy się obraz szkoleniowej działalności na poziomie podstawowym, z którego mogłyby czerpać kluby sportowe, tak naprawdę na terenie całej Polski. - Ale ja się przed nikim nie zamykam - twierdzi Radwan i od razu dodaje. - Tak naprawdę dalszy rozwój uzależniony jest od wsparcia i obecności osób, które rozumieją taką działalność. Nie wyobrażam sobie stworzenia kolejnych ośrodków, ale bez przekazania wspominanych strojów czy piłek. Jak oni mieliby się czuć? W miarę podejmowania dalszych kroków muszę myśleć o zapewnieniu podstaw. Wówczas całość nabiera profesjonalnego charakteru i jest źródłem pobudzania marzeń.
Czy z tego projektu wyjdzie nowy reprezentant Polski, który pójdzie w jego ślady? - Nie myślę, aż tak, choć młodzieżowych reprezentantów już mieliśmy wcześniej. Najważniejsze, by komuś się to podobało i czerpał prawdziwą radość. Wówczas będę miał pełną satysfakcję - kończy Radwan.