Rozstrzygnięcie w dziesięć minut - relacja z meczu Spójnia Stargard Szczeciński - GKS Tychy

Zgodnie z planem w dziewiętnastej kolejce I ligi koszykarze Spójni Stargard Szczeciński pokonali zajmujący ostatnią lokatę w tabeli GKS Tychy 78:65. O sukcesie gospodarzy zadecydowała wysoko wygrana pierwsza kwarta, a już tradycyjnie najlepsi na boisku byli Jerzy Koszuta i Marcin Stokłosa. W sumie obaj rzucili aż czterdzieści punktów.

W tym artykule dowiesz się o:

Końcowy wynik nie może zaskakiwać, ale już przebieg meczu tak. Gospodarze rozbudzili bowiem apetyty kibiców w pierwszej kwarcie. Później, mimo że kontrolowali mecz, to można było od nich wymagać więcej. Dobre otwarcie zaliczyli krytykowani ostatnio wysocy. Trzy punkty zdobył Grudziński, dwa kolejne dorzucił Bodych. W tyskiej ekipie, w której pierwsza piątka wyraźnie była lepsza od zmienników, odpowiedział natomiast Jacek Jarecki. Po trafieniu Stokłosy w trzeciej minucie zrobiło się jednak 7:2 i trener Służałek poprosił o przerwę. Tyszanie zareagowali jednak ze sporym opóźnieniem, bo najpierw to Spójnia za sprawą Parzycha i Bodycha jeszcze powiększyła przewagę (12:2). Do końca pierwszej odsłony obie drużyny grały już falami. Goście za sprawą Witosa i Kwiatkowskiego niwelowali nieco stratę, a na to z kolei odpowiadali Koszuta i Parzych. Taki schemat lepiej skończył się jednak dla podopiecznych Tadeusza Aleksandrowicza, gdyż po dziesięciu minutach Spójnia prowadziła 27:15. Jak się później okazało zadecydowało to o losach spotkania.

Druga kwarta toczyła się w rytmie narzuconym w końcówce pierwszej. Więcej chęci do gry przejawiali jednak goście, wśród których wyróżniali się Bzdyra i Jarecki. Po trafieniu tego pierwszego przewaga stargardzian spadła do pięciu punktów (31:26). Druga część tej odsłony była natomiast zapowiedzią tego, co zdarzy się po długiej przerwie. Na parkiecie panował chaos i festiwal nieskuteczności z obu stron. Spójnia miała jednak Koszutę, który dwoma "trójkami" załatwił sprawę. Ten koszykarz już w drugim meczu na własnym parkiecie zachowuje 100-procentową skuteczność z dystansu. Na nieszczęście gospodarzy popularny "Jerry" już w końcówce drugiej ćwiartki miał na swoim koncie trzy przewinienia, przez co musiał trochę odpocząć. Ostatecznie jednak i w tej odsłonie tryumfowała Spójnia, choć tylko jednym "oczkiem".

W piętnastominutowej przerwie kibice emocjonowali się konkursem "trójek", w którym rywalizowało kilku losowo wybranych fanów. Trzeba przyznać, że koszykarze obu ekip nie wzięli przykładu z tych młodych chłopaków, bo przez większość drugiej połowy razili nieporadnością i indolencją strzelecką. Po trafieniu Grudzińskiego Spójnia osiągnęła największą przewagę w meczu (46:31). Później jednak stanęła, co skrupulatnie wykorzystywali goście. Akcją dwa plus jeden popisał się doświadczony Kwiatkowski. Trafił też Jarecki i trener miejscowych był zmuszony poprosić o przerwę. Spójni to niewiele pomogło, ale za to z rytmu wybiło rywala i chwilę później ten sam manewr musiał zastosować równie doświadczony Tomasz Służałek. Taka szamotanina trwała już do końca tej odsłony, ale minimalnie lepsi okazali się Ślązacy, co dawało im jeszcze nadzieję na końcowy sukces.

Po kolejnych punktach Jareckiego GKS zbliżył się na pięć "oczek" (53:48) i fani gospodarzy mając w pamięci ostatnie dreszczowce zastanawiali się, czy Spójnia dowiezie przewagę do końca. Po reprymendzie od trenera Aleksandrowicza stargardzianie wrzucili jednak wyższe obroty. Goście przez chwilę pozostawali w grze głównie za sprawą Dawida Witosa. Rozpędzali się jednak Stokłosa, Parzych i Koszuta. Szczególnie rozgrywający Spójni wziął na siebie ciężar zdobywania punktów popisując się rzutami z dystansu oraz akcjami dwa plus jeden. Zmęczona tyska piątka nie mogła już wytrzymać tego tempa, a przerwy brane przez ich trenera niewiele mogły pomóc. Jak stwierdził po meczu opiekun gospodarzy jego drużyna przetrzymała napór rywala i skutecznie odpowiedziała w końcówce. Rezultat spotkania rzutem z za linii 6,75m ustalił w ostatnich sekundach Marcin Stokłosa. Stargardzianie plan na ten weekend wykonali. Teraz czekają na wieści z pobliskiego Szczecina, gdzie walczy ich bezpośredni rywal do miejsca w ósemce, czyli Znicz Pruszków. GKS zaprezentował się natomiast z niezłej strony przez trzy kwarty tocząc wyrównany bój z wyżej notowanym rywalem. Punktów Tyszanie muszą szukać w rywalizacji z sąsiadami z tabeli, a taka okazja już w następnej kolejce.

KS Spójnia Stargard Szczeciński - GKS Tychy 78:65 (25:17, 19:14, 9:14, 25:20)

Spójnia: Jerzy Koszuta 22, Marcin Stokłosa 18, Adam Parzych 12, Wiktor Grudziński 10 (10 zb), Tomasz Stępień 8, Łukasz Bodych 6, Rafał Kulikowski 2, Łukasz Grzegorzewski 0, Sławomir Buczyniak 0, Arkadiusz Soczewski 0

GKS: Dawid Witos 22, Jacek Jarecki 20, Łukasz Kwiatkowski 15, Tomasz Bzdyra 5, Piotr Hałas 3, Mariusz Markowicz 0, Daniel Goldammer 0, Paweł Olczak 0.

Komentarze (0)