Zespół KSSSE AZS PWSZ Gorzów nie jest w najlepszej kondycji kadrowej, finansowej i zdrowotnej. Ostatni mecz w FGE koszykarki Dariusza Maciejewskiego musiały przełożyć, bo podstawowa piątka przegrała z grypą. Od tego czasu minęło zaledwie kilkadziesiąt godzin, a trzeba było zebrać szeregi i wybrać się na pożegnanie z Euroligą w odległym Orenburgu. Akademiczki w Gorzowie w ramach pierwszej kolejki zdołały pokonać Rosjanki 76:73. Powtórzenie tego wyniku na wyjeździe z pewnością zostałoby okrzyknięte największą niespodzianką, a koszykarki noszone byłyby na rękach przez swoich kibiców.
Poza tym w porównaniu z tamtym meczem zespół AZS PWSZ jest uboższy o Jelenę Leuczankę oraz Kalanę Greene, które zmieniły barwy klubowe i przeszły kolejno do Wisły Can Pack Kraków i CCC Polkowice. Nadto w niebiesko-białych barwach nie wystąpi także Samantha Richards, która od czasu Mistrzostw Świata w Czechach dopiero w okresie grudzień/styczeń otrzymała trochę wolnego czasu - poza "wakacjami" na doprowadzenie do ładu także kondycji swoich kolan.
To nie są jedyne problemy gorzowianek. Dobrze zorganizowany i dotąd wzorcowo prowadzony zespół boryka się także z problemami finansowymi, które podyktowane są między innymi obniżeniem miejskich dotacji na sport wyczynowy w Gorzowie. Skrzydła koszykarkom podcięły także słowa prezydenta miasta, który stwierdził (dosłownie), że występ AZS PWSZ w Eurolidze to kompromitacja. Nie wdając się w polemikę należy jednak stwierdzić, że gorzowianki zaprezentowały się w tych rozgrywkach co najmniej przyzwoicie, a mecze wyjazdowe w Bourges czy Walencji (transmitowanego na żywo przez Eurosport 2 jako mecz tygodnia) pokazały, że zawodniczki z kapitan Justyną Żurowską na czele osiągnęły europejski poziom koszykarski.
Najbliższe rywalki gorzowianek nie należą do słabeuszy. Nadieżda po słabym początku rozgrywek powoli nabiera rozpędu i z każdym kolejnym meczem udowadnia, że może być "czarnym koniem" tej ligi. Dysponując takimi zawodniczkami jak Tina Charles czy Becky Hammon nie muszą obawiać się żadnego przeciwnika, a gdy dodać, że w ich składzie jest także była akademiczka Liudmiła Sapowa, czy też białoruska gwiazda Anastazja Wieremejka to już "na papierze" widać siłę tej drużyny. Pozostaje im tylko potwierdzać to na parkiecie.
Starcie Nadieżdy Orenburg z osłabionym AZS PWSZ Gorzów nie zapowiada wielkich emocji. Tym bardziej, że skład akademiczek na to spotkanie został ograniczony do dziesięciu zawodniczek, dwóch trenerów i masażysty. W ramach cięcia kosztów czy z uwagi na niewielkie znaczenie pojedynku?
Dla młodych wychowanek KSSSE takie mecze są niezwykle ważne, bo dają więcej aniżeli nawet wielomiesięczne treningi. Doświadczenie, czy też szersze amerykańskie określenie experience, nabyte w takiej rywalizacji procentują później przez wiele lat. A to jest najbardziej potrzebne młodym koszykarkom. Po to, aby zaprocentowało nie tylko w FGE, ale także na mistrzostwach Europy.
Nadieżda Orenburg - KSSSE AZS PWSZ Gorzów / środa godz. 19:00